
W związku z występem Giuseppe Di Lerii na Electrum Up To Date Festival 2025 w Białymstoku miałem okazję bliżej zapoznać się z podejściem tego artysty do pracy oraz jego nadchodzącymi projektami.
Dominic: Twój debiutancki album, Driving to Nowhere, powstawał pięć lat. Co sprawiło, że poświęciłeś mu tyle czasu – perfekcjonizm, poszukiwanie własnego języka, czy eksploracja brzmienia?
D-Leria: Myślę, że pierwszy album jest kluczowy dla każdego artysty, ponieważ buduje tożsamość i przesłanie. Kiedy zaczynałem ten projekt w 2014 roku, nie miałem jeszcze jasnej wizji. Lubiłem tak wiele różnych gatunków, że pomyślałem, że lepiej będzie popracować nad nim przez jakiś czas, a potem zastanowić się, co powinienem stworzyć. Ostatecznie zdecydowałem się po prostu produkować to, co mi się podoba. Właściwie, od Driving to Nowhere zacząłem wydawać pełną EP-kę, która zawierała czyste techno, tribal, eksperymenty, syntezatory, ambient… cokolwiek wydawało mi się odpowiednie.
Dominic: Album z 2024 roku „Multiverso” pokazuje bardziej ambientową stronę Twojej twórczości. Co było jego główną inspiracją – przestrzeń, introspekcja, a może sama technologia modularna?
D-Leria: Główną różnicą między tymi dwoma albumami była zmiana konfiguracji, a także, oczywiście, większa wiedza techniczna i większa pewność siebie.
Zmieniłem syntezatory kompaktowe na modularne, co pozwoliło mi bardziej eksplorować synth-ambientową i eksperymentalną stronę mojego brzmienia.
Dominic: Twoje sety koncertowe oparte na modularnych syntezatorach zyskały uznanie na wielu scenach. Jak wygląda Twój proces przygotowań i ile miejsca zostawiasz na improwizację?
D-Leria: Przygotowanie seta koncertowego jest dla mnie zawsze bardzo stresujące i czasami zajmuje mi nawet miesiąc. Proces ten bardzo różni się od tego, jak pracuję w studiu. Ponieważ mogę zabrać ze sobą tylko niewielką część mojego modularnego zestawu, muszę iść na kompromisy, a w tym przypadku korzystać z samplerów. Używam ich do pętli niskich częstotliwości (np. stopy i basu już zsumowanych i zmiksowanych), podczas gdy większość średnich i wysokich częstotliwości pochodzi ze źródeł analogowych. To właśnie w tym obszarze daję sobie więcej miejsca na improwizację.
To, co naprawdę dał mi hardcore, to poczucie wolności. Pokazało mi, że mogę tworzyć, co chcę, nie przejmując się trendami ani wpasowywaniem się w żadną scenę.
Dominic: Występowałeś w legendarnych miejscach i na festiwalach. Czy któryś z tych momentów wpłynął szczególnie na Twoje podejście do grania na żywo?
D-Leria: Nie powiedziałbym, że te momenty zmieniły wszystko, ale z pewnością miały wpływ. Granie w legendarnych miejscach dodaje pewnego rodzaju ciężaru i perspektywy, czujesz się częścią większego dziedzictwa. Ale moje podejście do występów na żywo ewoluowało również pod wpływem innych doświadczeń, takich jak reakcje publiczności, a nawet błędy… To mieszanka.
Dominic: Zaczynałeś od hardcore’u, dziś tworzysz na pograniczu ambientu, acidu i industrialu. Jak Twoje doświadczenie w bardziej intensywnych gatunkach wpływa na Twoją obecną twórczość?
D-Leria: Hardcore dał mi poczucie wolności. Pokazał mi, że mogę tworzyć, co chcę, nie przejmując się trendami ani wpasowywaniem się w scenę. To uczucie pozostało ze mną. Nadal podążam własną ścieżką, kiedy tworzę.


Dominic: Masz w zanadrzu jakiś projekt, którego jeszcze nie zrealizowałeś? Może to instalacja dźwiękowa, ścieżka dźwiękowa, a może coś zupełnie nieoczekiwanego?
D-Leria: „Właściwie mam w zanadrzu dwa projekty. Jeden z nich, Kongas, został już zaprezentowany, choć nie w ostatecznej formie. Drugi to coś znacznie bardziej osobistego. Projekt, nad którym pracuję od dawna i nosi moje nazwisko: Giuseppe Di Leria. Ale na razie wolałbym nie zdradzać zbyt wiele 😛
B2B z Dtekkiem było świetną zabawą. Oglądanie go w akcji zawsze przywodzi mi na myśl czasy, gdy byłem nastolatkiem…
Dominic: Jak wspominasz swój czas na festiwalu Electrum Up To Date – zarówno swój występ, jak i ogólną atmosferę festiwalu?
D-Leria: Na obu edycjach, najpierw z setem na żywo, a potem B2B z Dtekkiem, świetnie się bawiłem. To były różne doświadczenia, ale oba naprawdę wyjątkowe. Z mojego punktu widzenia Up To Date to jeden z najciekawszych artystycznie festiwali w Europie. Bycie w składzie obok legend i artystów, którzy zainspirowali mnie do odnalezienia własnego brzmienia, było niesamowicie emocjonujące. A publiczność jest niesamowita: bardzo uważna, obecna, to publiczność, która naprawdę przychodzi słuchać, odkrywać i przeżywać muzykę.
B2B z Dtekkiem było świetną zabawą. Oglądanie go zawsze przywodzi mi na myśl czasy nastoletnie, kiedy oglądałem klipy z festiwali na Viva Polska, próbując zrozumieć i nauczyć się tych starych technik DJ-skich od DJ-ów, których kiedyś nadawali.
To była prawdziwa bitwa winylowa, coś, co absolutnie musimy powtórzyć. A wisienką na torcie było to, że akurat tego dnia wypadły moje urodziny. W pewnym momencie Dtekk dosłownie zatrzymał płytę i przyniósł mi tort, a cała publiczność zaśpiewała „Sto lat”. To był piękny i niespodziewany gest, chwila, którą zawsze będę pamiętał.
Media:

