Rust i Sabre, duet mocno podnoszący poprzeczkę sceny Groove i Hard Techno w Europie, opowiadają o powstaniu i planach rozwoju Theia Crush.
Dominic: Theia to historyczna planeta, która ok. 4,5 mld lat temu uderzyła w ziemię i tak oto powstał księżyc. Trudno o bardziej wymowną nazwę dla takiego duetu jak Wy. Co działo się u Was muzycznie przed wielkim zderzeniem?
Rust: Muzycznie? W zasadzie to samo, jeśli pytasz o gatunki w których się poruszałem. Natomiast czysto promotorsko od 2009 do 2019 roku współprowadziłem Warsaw Mechanism, czyli jeden z najbardziej znanych kolektywów poruszających się w klimatach underground acid techno. Wydaje mi się, że przez te 10 lat zrobiliśmy naprawdę świetną robotę, natomiast w pewnym momencie formuła po prostu się wyczerpała. Potem miałem ponad 3 lata przerwy (to był akurat czas pandemii), natomiast to, czego byłem pewien, to fakt, że chcę nadal robić imprezy. Po prostu spokojnie czekałem na kogoś, kto będzie na tyle konkretny i kompetentny do tej roboty. Traf chciał, że poznałem Sarę, która nie dosyć, że miała identyczne pomysły co ja, to dodatkowo okazała się łącznikiem z – nazwijmy to młodym pokoleniem – czego ja totalnie nie miałem.
Sabre: Jeśli o mnie chodzi, na pewno nie mogę powiedzieć, żebym była starym wyjadaczem techno. Pierwsze zderzenie z kulturą i muzyką techno przeżyłam podczas pandemii. Wtedy miałam okazję uczestniczyć w jednej, z wielu nielegalnych imprez, które odbywały się w tym czasie w stolicy. Podświadomie zawsze ciągnęło mnie do elektroniki, natomiast ogrom mainstreamu i algorytmów, kierujących w ten nurt, oddalał mnie od znalezienia miejsca docelowego. Kiedy po raz pierwszy weszłam na rave, około 300 osób zgromadzonych na niewielkiej przestrzeni, i usłyszałam techno (nie chcę zdradzać kto wtedy grał) zajęło mi około 10 minut, żeby stwierdzić, że to jest muzyka, której szukałam przez całe życie. Stamtąd droga była prosta, zaczęłam regularnie uczęszczać na wszystkie wydarzenia, na które mogłam, a że zawsze byłam diggerką, to szybko zaczęłam szukać tracków dla siebie. Po około 6 miesiącach byłam przekonana, że kolejnym krokiem będzie nauka miksowania, która mnie pochłonęła do dnia dzisiejszego. W poszukiwaniu kolejnych doznań muzycznych i wizualnych, których nie dawała mi scena warszawska, zaczęłam marzyć o organizacji swoich imprez i w taki sposób jesteśmy tu i teraz.
Dominic: Jesteście młodym kolektywem, który szybko wpisał się w undergroundową kulturę hard techno w Polsce. Jakie stawiacie sobie cele w ciągu najbliższego roku – dwóch?
Sabre: Nie jesteśmy i nigdy nie planowaliśmy być kolektywem. Nie bez powodu na wszystkich kanałach Theia Crush opisujemy siebie jako organizacja promująca szeroko pojętą muzykę techno, co rozumiemy jako reklamę ponad nas samych. Przede wszystkim stawiamy na podniesienie świadomości uczestników naszych imprez. Nie mówię tutaj o przekonaniu kogokolwiek do naszego gustu muzycznego, ale o przykładaniu się do detali. Moim marzeniem jest, aby ktoś, kto wyjdzie z naszej imprezy i pójdzie na kolejny event, powie sobie, że nie wszędzie muzyka brzmi tak dobrze, a okulary przeciwsłoneczne nie są elementem stylówki, a potrzebną rzeczą, aby cokolwiek widzieć w przestrzeni klubowej. W taki sposób mam nadzieję, że promotorzy w Polsce będą zmuszeni do podniesienia jakości własnych wydarzeń, chociaż nie twierdzę, że dobrych imprez w Polsce nie ma. Jeśli mam się odnieść do planów eventowych, mamy bardzo ambitny plan na sezon letni, o czym mam nadzieję usłyszycie w przyszłym roku, a docelowo chcielibyśmy zrobić festiwal, który ściągnie nie tylko Polaków, ale także osoby z całej Europy.
Rust: Przede wszystkim nigdy nie celowaliśmy w undergroundową kulturę hard techno w Polsce. Chcemy po prostu robić dobre, jakościowe imprezy. Jara nas zarówno groove, techno, hard jak i acid techno – to po prostu musi być dobre. Niestety w Polsce szufladkuje się ‚kolektywy’, my po imprezie z Don Woezikiem mamy z tego co widzę łatkę „kolektywu hard techno”. Może dlatego, że to były nasze dwie pierwsze i chyba najbardziej spektakularne imprezy. Natomiast później zorganizowaliśmy dwie imprezy z bours’em?, który porusza się w hard groov’ie i imprezę z Całością, którą klasyfikowałbym jako hypnotic groove. Jakie stawiamy sobie cele? W tym roku mamy jeszcze w planach 3 imprezy: we Wrocławiu, Warszawie i Krakowie. W pierwszej połowie 2024, plan jest podobny, czyli przedstawić się polskiej publice w kolejnych kilku klubach i miastach, natomiast w wakacje chcemy uruchomić swój cykl plenerowych imprez. Dalej konsekwentnie dążyć do czegoś w stylu warehouse party. Generalnie nasze założenie jest takie, żeby nie być zależnym i przynależnym do konkretnego klubu, czy miasta w Polsce.
Mam nadzieję, że nadchodzący sezon znacząco pokaże, że nie będziemy się skupiać na jednym gatunku i jesteśmy otwarci na szeroko pojętą muzykę elektroniczną.
Dominic: Czy planujecie imprezy z innych obszarów muzycznych niż hard techno?
Rust: Jak najbardziej. Chcemy robić to, co nas jara, a jara nas obszar od Chlär’a, przez Badboomboxa, Anethę i całe Mama Told Ya, aż po Rikhtera i Klangkuenstler’a.
Sabre: Sądzę, że już to zrobiliśmy. Mam nadzieję, że nadchodzący sezon znacząco pokaże, że nie będziemy się skupiać na jednym gatunku i jesteśmy otwarci na szeroko pojętą muzykę elektroniczną. Chciałabym aby naszym bench markiem była gwarancja dobrej imprezy, bez względu na to kogo zabookujemy.
Dominic: Jaki jest Waszym zdaniem najlepszy klub w Europie?
Sabre: Nie byłam w wielu europejskich klubach, tak naprawdę odwiedziłam więcej zagranicznych festiwali, natomiast swoje serce zostawiłam w RSO. Nie jestem w stanie opisać, jakie wrażenie na mnie wywarło to miejsce, ale w ciągu imprezy z soboty na poniedziałek (upsi) poznałam wiele osób, które mnie urzekły swoją świadomością na temat muzyki, co dodatkowo wpłynęło na ogólne wrażenie na temat tego miejsca.
Rust: To jest niesamowicie trudne pytanie, bo nieskromnie mówiąc, trochę ich odwiedziłem. Staram się również dużo jeździć po festiwalach zagranicznych, bo tam można znaleźć na prawdę bardzo, bardzo dużo inspiracji. Ja w tym gronie wymienił bym w jednym szeregu takie miejsca jak: Jasna 1, Closer, cross club, Berghain, OST, Bootshaus, czy Paradiso, natomiast przed ten szereg wychyla się RSO. Świetna przestrzeń, genialne, dedykowane nagłośnienie, bardzo luźny klimat, świetni ludzie. Na pytanie odnośnie najlepszych festiwali w Europie mogę poświęcić oddzielny wpis:)
Dominic: Czy planujecie również działania poza granicami Polski?
Sabre: Im dłużej działamy jako Theia Crush, tym bardziej jestem przekonana, że prędzej czy później do tego dojdzie. Kilka ekip z Europy już się do nas odezwało i wyraziło chęć na współpracę, natomiast przed takim krokiem, na pewno będziemy musieli przeorganizować własne myślenie i dobrze podejść do tematu, żeby zrobić coś równie oryginalnego, jak i spektakularnego.
Rust: Na ten moment nie. Chcemy raczej rozwijać się w kierunku własnego labelu, merchandise’u i promocji polskich producentów.
Dominic: Za nami kolejna edycja festiwalu Wisłoujście, odbywającego się w Gdańsku. Jest to mistyczne wydarzenie kończące wakacyjny sezon open-airów. Jako, że gościliście w tegorocznym line-upie, jak udał się wasz występ? Jaki był set Theia Crush?
Rust: Dla mnie to była pierwsza okazja, żeby zobaczyć jak wygląda Wisłoujście i to od razu od środka. Muszę przyznać, że produkcja tego wydarzenia stoi na świetnym poziomie. Ogromną robotę robi sama Twierdza, to jest zdecydowanie miejsce pod tego typu wydarzenia. Co do samego występu, było na prawdę ok. Graliśmy w niedzielę na scenie Bastion i kończąc o godzinie 22:00 nasz stare był pełny. To jest w ogóle świetny rok dla nas jeśli chodzi o wspólne granie b2b. Poza all night’em na Smolnej i wspomnianym Wisłoujściu, w listopadzie zagramy razem na Undercity.
Sabre: Po zakończonym secie byłam załamana, że nie udało nam się pokazać 100%, jakie potrafimy pokazać. Szybko wróciliśmy do hotelu jednocześnie mieszani uczuciami szczęścia, z racji, że mogliśmy zagrać w takim miejscu, dla naprawdę super publiczności, jak i smutku ze wspomnianego wcześniej powodu. Całe szczęście, mieliśmy nagrany nasz występ i po odsłuchaniu go na sucho doszliśmy do wniosku, że było super i prawdopodobnie zjadły nas tylko nerwy.
Dominic: Jakie macie plany na rozpoczęty sezon jesień — wiosna 2024?
Rust: Pod koniec września organizowaliśmy imprezę w krakowskim STK, tym razem przy współpracy z wrocławską ekipą KWAS. Wyszło naprawdę znakomicie. Do Krakowa wracamy najwcześniej w maju kolejnego roku… Jeśli mowa o końcówce 2023 roku, to mamy potwierdzone dwie daty – 1.12 w klubie Ciało i 8.12 na Jasnej 1. Szczegóły niebawem. Myślę, że możemy na ten moment zdradzić, że odwiedzi nas dwójka przedstawicieli labelu Mama told ya, bardzo rozchwytywany ostatnio bułgarski producent, mieszkający na co dzień w Berlinie oraz trzech artystów z Islandii — to wszystko podczas dwóch najbliższych eventów! Na wiosnę z kolei widzimy się w Warszawie w nowym kubie przy Oczki 1A. Chcielibyśmy też w końcu zorganizować event w Trójmieście — zobaczymy czy nam się to uda.
Jak już wspomniałeś, jesteśmy na razie w sferze underground’u który jest tożsamy z kulturą techno, ale pragnę być w miejscu, gdzie jak wrzucamy wydarzenie, to każdemu będzie zależało uczestniczyć w naszym evencie, jako doświadczeniu, które się nie powtórzy, dlatego warto na nie iść.
Dominic: Widziałem kiedyś w Waszej kolekcji winyle. Czy zdarza Wam się grać jeszcze z dwunastek?
Rust: Szczerze mówiąc nie za bardzo. Ewentualnie w domu. Natomiast od dawana na nie kupuję nowych winyli, osobiście uważam, że po pierwsze w digital wychodzi znacznie więcej muzyki, która mnie interesuje, a co więcej granie z 3 CDJ’s jest dla mnie dużo bardziej kreatywne. Co nie zmienia faktu, że nigdy w życiu nie sprzedam ani swoich gramofonów, ani żadnego z winyli.
Sabre: Mnie to nie dotyczy, moja styczność z winylami polegała tylko na tym, że podałam płytę koledze, który miał się na jednej z nich podpisać (śmiech). Mimo możliwości nauki grania z winyli, codzienność nie daje mi wystarczająco dużo czasu, aby móc się temu oddać, a wiem, że charakter by mi nie pozwolił odejść, dopóki bym się nie nauczyła robić tego przynajmniej zadowalająco. Docelowo chciałabym się poświęcić produkcji muzyki, więc nie chcę sobie dorzucać aktywności, które by mnie mogły od tego odwieść.
Dominic: Co jest dla Was największym wyzwaniem podczas organizacji eventów?
Rust: Najtrudniejsze pytanie na koniec. Generalnie organizowanie jakościowych eventów w Polsce to jedno, wielkie wyzwanie. Trochę brakuje nam do tego infrastruktury. My założyliśmy sobie za cel jakość, którą w naszym mniemaniu jest perfekcyjny soundsystem, oprawa wizualna, która nie męczy ludzi, a jest uzupełnieniem dla muzyki. Tutaj big up dla Przemka Jankowskiego, który nad tym panuje i w naszej opinii jest jednym z najlepszych ludzi w Polsce w tym fachu, oraz jakkolwiek kolokwialnie by to nie zabrzmiało to muzyka. Dodatkowo, chcemy promować nowych, ciekawych artystów/ dj’ów, a niestety w Polsce świadomość na temat elektroniki jest dość niska – to po prostu nie jest coś, co ludzie mają we krwi. I mówię o ogóle społeczeństwa, nie tych, którzy już siedzą w klimacie. Nigdy nie będziemy Amsterdamem, czy Berlinem, a co za tym idzie u nas „sprzedaje się” raczej Boris Brejcha, niż wspomniane wcześniej mama told ya. Tak jest i trochę nie do końca wierzę (chociaż mam nadzieję), że to się kiedykolwiek zmieni. Wyzwaniem jest też to, że ludzie akceptują niską jakość. To, że niewiele jest miejsc w Polsce z dobrym nagłośnieniem i akustyką bo od tego trzeba by zacząć i partnerskim podejściem. To, że musimy liczyć się po zachodnich stawkach za artystów, a polskich stawkach za wstęp… itp, itd. Temat rzeka. Natomiast jakkolwiek kolokwialnie by to nie zabrzmiało, wierzymy, że się da i mamy sprecyzowane plany w kierunku swojego festiwalu.
Sabre: Jak dla mnie, spięcie soundsystemu i świateł to jest już pikuś, mamy świetnych ludzi, na których możemy polegać, więc kompletnie nie martwię się o tą kwestię. Na ten moment uważam, że naszym największym problemem jest zbudowanie rozpoznawalności i wpisanie się w świadomość uczestników imprez. Mamy zbudowaną pewną bazę i nic tak nie cieszy, jak osoba, która pokazuje wlepki z poprzednich imprez, co oznacza, że do nas wróciła. Jak już wspomniałeś, jesteśmy na razie w sferze underground’u który jest tożsamy z kulturą techno, ale pragnę być w miejscu, gdzie jak wrzucamy wydarzenie, to każdemu będzie zależało uczestniczyć w naszym evencie, jako doświadczeniu, które się nie powtórzy, dlatego warto na nie iść. Dream BIG or go home.
Dominic: Tego Wam z całej siły życzę!
Socials:
Instagram / Facebook / Soundcloud / Soundcloud (Rust) / Soundcloud (Sabre)