Niezwykły spektakl łączący elementy pieśni pogrzebowych z odwołaniami do historii legendarnego antycznego władcy sumeryjskiego – Gilgamesza. Razem tworzą boskie misterium oczyszczające ciało i duszę.
Wrocławski Teatr Pieśń Kozła został założony w 1996 roku przez Grzegorza Brala oraz Annę Zubrzycką i jest uznawany za jeden z najbardziej nowatorskich zespołów europejskich. W 2001 roku premierę miał wyreżyserowany przez Brala spektakl pt. „Kroniki – Obyczaj Lamentacyjny”, wielokrotnie nagrodzony m.in. Best International Show w Edynburgu (2004); nagrodą The Guardian (2004); Scotsman Fringe First (2004).
Spektakl jest rezultatem 2-letnich poszukiwań zespołu, badającego tradycję lamentowania i śpiewów polifonicznych rodem z odległej krainy o nazwie Edir z pogranicza Albanii i Grecji. Celem było wypracowanie jedności pomiędzy ruchem i muzyką, w które wkomponowano fragmenty sumeryjskiego eposu o Gilgameszu, spisanego na kamiennych tabliczkach 5 tysięcy lat temu.
Ścieżkę dźwiękową do spektaklu Kroniki – Obyczaj lamentacyjny otwierają aktorzy wykonujący stare albańskie pieśni pogrzebowe (lamenty) metodą śpiewu polifonicznego, tzn. wielogłosowego. Można ich sobie wyobrazić w kompletnej ciemności, siedzących w kręgu, tworzących nastrój sakralnego zgromadzenia.
Atmosfera jest przepełniona bólem i rozpaczą lamentujących kobiet, a w jej tle miarowo wybrzmiewa głęboki bas męskich głosów. Kiedy rozpoczyna się właściwa pieśń, kilkakrotnie przerywana prymitywnymi okrzykami, nie rozumiemy jej treści, ale natychmiast wpadamy w jej rytm. Nasz odbiór skupiony jest na poziomie samych dźwięków oraz emocji. Niesamowite pomieszanie śpiewu oraz krzyków z elementami onomatopeicznymi sprawia, że zagłębiamy się w mistyczną atmosferę, która dalej będzie jeszcze potęgowana.
Z pieśni wyłania się następnie narracja – historia Gilgamesza, który wypowiedział bitwę bogini Isztar. W trakcie walki ginie jego towarzysz Enkidu – pół-człowiek, pół-zwierzę i wtedy bohater rozpoczyna tragiczne poszukiwanie nieśmiertelności, starając się zadrwić ze śmierci i uniknąć przeznaczenia.
Ta opowieść nie jest przedstawiona zbyt szczegółowo, bo to nie ona jest esencją spektaklu. Jest nią pieśń, której rytm nadaje ton i energię całemu przedstawieniu. Urzeka surowość, prostota, a jednocześnie pewien niepokój i napięcie wytworzone dzięki zastosowaniu rymowanego wiersza regularnego o 9 zgłoskach z 10. pustym taktem. Taka forma nadaje tekstowi niezwykłej dynamiki, wręcz hipnotycznego efektu. Śpiew jest spoiwem łączącym kolejne elementy historii, formą, w której chciałoby się trwać w nieskończoność.
Grzegorz Bral tak opowiadał o swojej koncepcji sztuki niebanalnej:
… żeby znaleźć działanie, które nie jest banalne, trzeba znaleźć energię tekstu, energię muzyki, energię partnera, relacji i wówczas czasami tworzy się coś niebanalnego. I w niebanalności zawarty jest jakiś kawałek energii. (…) [Teatr jest] o energii, którą się buduje w przestrzeni scenicznej. Najciekawszy moment teatralny jest wówczas, kiedy jakby wszystko widzę w perspektywie muzycznej – każda postać, każde miejsce aktora jest jak nuta na partyturze.
Po wysłuchaniu Kronik, nie mamy wątpliwości, że reprezentują sztukę najwyższych lotów, składającą się z elementów idealnie do siebie dopasowanych, współgrających ze sobą tak, żeby poruszyć najbardziej wrażliwe struny naszej duszy. Rozpaczliwe lamenty przeplatające wyśpiewaną w mistycznej atmosferze historię Gilgamesza zabierają nas w tajemniczą przestrzeń, wypełnioną ekstatycznym tańcem, a wraz z wybrzmieniem ostatniego dźwięku przeszywa nas boski dreszcz. KATHARSIS.
Nigdy nie spodziewałem się, że sama ścieżka dźwiękowa, bez obrazu, mogłaby wywrzeć na mnie tak potężne wrażenie. Kluczem do tak entuzjastycznego odbioru jest zapewne niesamowity ładunek emocji, którym dysponują Kroniki, poruszające ciało, umysł i wyobraźnię.