Muzyczne blendy już od lat pozwalają nam usłyszeć naszych ulubionych artystów w jednym utworze, choć nigdy do takiej współpracy oficjalnie by nie doszło. Najlepszym przykładem są chociażby drillowe utwory, łączące skrajnych raperów z artystkami muzyki popowej. O byciu producentem muzycznym, sportowym hobby czy właśnie o blendowaniu utworów opowiedział mi Sarnula. Zapraszam do lektury.
Okazuje się, że mamy pewne powiązania. Ja niecały rok temu robiłem wywiad z Koro, z którym Ty dość dużo pracowałeś swego czasu.
Tak, z Kornelem zrobiliśmy trochę muzy razem. Praktycznie zrobiłem z nim całą EPkę jako producent muzyczny, ale też producent wykonawczy całego projektu. Coraz częściej w ogóle zdarza mi się pilotować takie procesy. Komponuję i nagrywam muzę, realizuje wokale, a także czuwam nad ich produkcją oraz premixem. W Polsce też mam wrażenie mylone są pojęcia beatmakera z producentem muzycznym. Ja mam wpływ na numer od początku do końca pod względem artystycznym, ale też projektowo-deadlinowym.
I podobnie było przy projekcie Gonzo?
Może trochę tak, bo też przy tym naszym wspólnym projekcie z Dawidem Borysiewiczem wszystko tak naprawdę ogarniamy sami. Wydaje mi się, że jest to w ogóle jeden z moich lepszych projektów, jakie zrobiłem w życiu. (śmiech) Pomysł na niego powstał, jak jeszcze obaj mieszkaliśmy w Krakowie. Tam też zrobiliśmy całą muzę i topliny do utworu „Czym dla Ciebie jest techno”, potem ten materiał przeleżał 2 lata w szufladzie, aż w końcu w tamtym roku udało nam się go dopiąć. Gonzo jest super, bo z jednej strony jest to absolutne przeciwieństwo do tego, co robi Dawid – ta muza w swojej formie i tekstach ma sporo elementów satyryczno-bekowych, a z drugiej jest to naprawdę jakościowe pod każdym względem. Nie wstydzimy się jej, czy chcemy działać jakoś w ukryciu, ale na pewno planowo miał być to projekt, który całkowicie będzie bronił się swoją muzyką. Przyjęliśmy więc taktykę, którą kiedyś stosował chociażby PRO8L3M, czyli mało twarzy i dużo tajemnic. Mamy też już gotowy drugi numer, który jest jeszcze większą petardą. Na pewno będzie coś dalej, tylko że obaj mamy teraz naprawdę mało czasu, żeby wszystkiego dopilnować. Wszystko tutaj z Dawidem robimy razem, więc potrzebujemy na to trochę więcej czasu. Chciałbym jednak, żeby ten numer wyszedł jeszcze przed wakacjami. Wydaje się to być dość realne, bo zostało nam tylko dokręcić klip.
Jeżeli miałby być to tak dobry utwór jak „Czym dla Ciebie jest techno” to jest na co czekać. Jednak dla mnie dużymi hitami są też te mashupy, który wrzucasz na swojego TikToka. Jak to się zaczęło?
Zacząłem robić blendy jakoś w październiku tamtego roku. Na początku nie szło to jakoś super i nie mogłem przebić tej bariery paru tysięcy wyświetleń, którą ma każdy zaczynający jakiś kontent na TikToku. Zabawa zaczęła się w momencie, kiedy z kolegą udało nam się wymyślić w jaki sposób podawać ludziom te TikToki. Teraz za każdym razem podnoszę jeden palec w górę, mam grobową minę i cały czas patrzę się w obiektyw. To zaczęło działać przy paru filmikach, a najlepiej zażarło, gdy zblendowałem White Widow z utworem “Black And Yellow” Wiza Khalify. Przełomowym momentem było też połączenie Playboi Cartiego z Sandrą S. Ktoś mi w ogóle podpowiedział ten blend w komentarzu, a ja od razu wiedziałem, że ma to potencjał, bo to właśnie tacy artyści najbardziej rezonują na TikToku. Robiąc jednak już trochę te filmiki mam dostęp do różnych statystyk. Nie ma jednak tutaj żadnej reguły, czy coś się kliknie czy nie. TikTok z Sandrą S ma już ponad 500 tysięcy wyświetleń, ale zdarzyło mi się jeszcze zrobić parę po 100-200 tysięcy. Kolejny taki ważny moment dla mojego konta to było stworzenie blendu z wykorzystaniem utworu Fagaty. Nie było przy nim jakiś mega dużych wyświetleń, ale pamiętam, że ludzie zaczęli do tego nagrywać trendy i było ich finalnie prawie 10 tysięcy. Nagrywali je nawet celebryci typu Jessica Mercedes czy nawet sama Fagata. Zmotywowało mnie to do wrzucenia pełnej wersji na YouTube, która w tym momencie ma ponad 350 tysięcy wyświetleń. To dosyć zabawne, bo zajmuje się zawodowo muzyką już prawie 10 lat, z czego 6 lat produkuje numery. Jeśli jednak zapytałbyś jakąś przypadkową osobę w Polsce czy mnie kojarzy, to jeśli ktoś by się taki trafił, to niemal na 100% powiedziałby, że właśnie z TikToka. Ja akurat robię swój kontent w pełni świadomie, ale myślę, że większość moich odbiorców nawet nie wie, że jestem producentem muzycznym, z kim pracowałem i jakie rzeczy zrobiłem. Ludzie też nie wiedzą, że gram dużo imprez jako DJ oraz jestem gitarzystą, można powiedzieć “z zawodu” i gram sporo koncertów. W sumie przy tym kontencie jest to zrozumiałe. Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowanie pomaga robienie kontentu świadomie, bo można robić jakieś głupoty i kasować ogromne wyświetlenia, ale później praktycznie nie ma to konwersji na nic. W moim przypadku przykłada się to np. na mój kanał na YouTube, ilość imprez, które gram jako DJ oraz artystów, z którymi nawiązuje współpracę. W to dokładnie celuję, więc jest to idealna synergia.
Na tych DJ setach grasz blendy z TikToka?
Tak, a czasem nawet zostaję zaproszony stricte po to, żeby zagrać tam swoje najpopularniejsze blendy. Mam już trochę pełnych wersji na YouTube, a na pewno będą jeszcze kolejne.
A rozpoznał Cię już ktoś po Twoich TikTokach?
Zdarzyło się parę razy. Ostatnio nawet, jak grałem koncert jako gitarzysta, to z wokalistką widzieliśmy się dopiero pierwszy raz, a ona powiedziała mi, że kojarzy mnie właśnie z TikToka. Jak graliśmy z Milem w RapNewsie, to też dwóch chłopaczków, którzy tam byli, rozpoznali mnie po blendach. To gdzieś rezonuje w jakiejś mikro skali, bo to nie jest też tak, że ludzie np. rozpoznają mnie na ulicy.
Dużo grasz takich koncertów jako gitarzysta?
Tak, sporo ich gram na pewno w Warszawie, jak i w całej Polsce. Jest to jedno z moich źródeł utrzymania. Gram eventy, firmówki czy duety akustyczne. Nie jest to dla mnie żaden powód do wstydu, bo od wielu lat zarabiam i utrzymuję się z pasji. Na żywo używam loopera, robiąc sobie praktycznie cały podkład na żywo. To jest dokładnie ten sam system robienia loopa, jaki wykonuje Ed Sheeran na swoich koncertach. Mega fun. Naprawdę polecam.
W takim zawodzie jak Twój, myślę, powszechne jest, że ludzie też robią jakieś inne rzeczy, które są dla nich dodatkową formą zarobku. Dużo producentów robi np. muzykę do reklam.
Tak, i to jest całkowicie ok. Jest to dalej forma zarobku i mi też zdarzyło się zrobić muzykę do reklamy. Było to konkretnie dla sieci sklepów Kaufland i można ją znaleźć na YouTube. Robienie muzyki do reklam jest zawsze spoko, bo stawki w tej branże są naprawdę spore i można sobie fajnie zarobić. Wiadomo, że to zależy też od oferty i Twojej pozycji, ale ogólnie jest to dosyć profitowa rzecz. Natomiast uważam też, że jest to bardzo rozwijająca dziedzina i totalnie nie postrzegałbym tego w kategorii tych najgorszych. Jak będę miał kiedyś czas w życiu, czyli niestety pewnie nigdy, to zawsze chciałem pobawić się w wycinanie muzyki z reklam i robienie pod nie swojej muzyki. Wiedząc jak wyglądają briefy reklamowe to byłaby to bardzo praktyczna nauka i ciekawe doświadczenie. Zresztą, mi się często pali jakaś taka lampka z producenckim alertem widząc jakieś treści muzyczne w internecie. Wyobrażam sobie, że niektóre rzeczy zrobiłbym inaczej i wtedy biorę np. tego danego tiktoka, w którym ktoś śpiewa i dorabiam pod to swoją muzykę albo znajduję kopalnie sampli, których później używam w swoich produkcjach. Mam takich rzeczy sporo na dysku i chciałbym w przyszłości wydawać je jako swoje – jako Sarnula.
Ja też bardzo lubię te wszystkie opisy stworzone przez ludzi z marketingu. Zawsze jest tam dużo treści, które da się zobrazować.
Takie opisywanie numerów pasuje mi do Adiego Nowaka. Bardzo lubię pracować z nim pod tym względem, bo te briefy są zawsze bardzo oryginalne. To jest coś w stylu “Wyobraź sobie, że siedzisz na ławce o 12:00 w Nowym Jorku, leci czarna jaskółka i przechodzi 5 osób, z czego każda ma inny zawód, zrób trap”. Dużo jest w tym abstrakcji, ale finalnie musisz sobie to wyobrazić i dać na to muzyczną odpowiedź
A jak w ogóle poznaliście się z Adim? Dużo numerów razem zrobiliście.
Dużo zrobiliśmy, ale też dużo pewnie jeszcze zrobimy, bo sporo fajnych rzeczy mamy już w toku. Z Adim poznałem się jeszcze jak nie zajmowałem się produkcją muzyki. Byłem wtedy gitarzystą u Te-Trisa i akurat graliśmy charytatywny koncert w miejscowości Trzcianka pod Poznaniem. Było to duże wydarzenie, bo oprócz nas grali jeszcze Quebo, czy właśnie Adi Nowak. Chłopaki zapomnieli wziąć swojego gitarowego statywu ze sceny, a że my graliśmy zaraz po nich, to im go po prostu zaniosłem do garderoby. Chłopaki mi podziękowali, a później jeszcze spotkaliśmy się pod klubem na szlugu. Następnego dnia grałem z Bonsonem w Poznaniu, a miałem tylko możliwość dojechania tam z wieloma przesiadkami. Chłopaki zaproponowali mi, że mnie podwiozą, bo Adrian mieszkał wtedy w Poznaniu. W taki sposób poznałem się z Adim, a po roku zrobiliśmy razem numer. Co zabawne, moja pierwsza oficjalna produkcja, która weszła na streamingi itp., to był „Słój na pety” Adiego.
Zacząłeś z wysokiego C.
No, w sumie tak, a pamiętam, że jak zaczynałem produkować i podsyłałem swoje rzeczy Te-Trisowi i Oksonowi, to opinie nie były zbyt przychylne. Obaj są bardzo wymagający pod względem podkładów, więc miałem taką fajną, choć dosyć ciężką przeprawę na początek.
Stresowałaś się kiedy miał wyjść Twój pierwszy oficjalny numer?
Raczej nie. Teraz oczywiście już jestem pewny swoich rzeczy, bo jestem też świadom swoich umiejętności i możliwości. Wcześniej nie wiedziałem, czy się ktoś do mnie nie doczepi itp. bo jak zaczynasz swoją karierę w ten branży, to nie jesteś jeszcze przyzwyczajony do hejtu w internecie. Bardziej miałem myśli w tę drugą stronę, że myślałem sobie, że fajnie jakby ten numer zrobił parę milionów. Przy kolejnych produkcjach już się z tego wyleczyłem i już nie patrzę na utwory pod tym względem. Nauczyło mnie to pokory, ale też nie możesz się zawieść, jeśli nie nastawiałeś się na sukces. A powiedzmy sobie szczerze, że o wiele częściej się on po prostu nie wydarza. Nauczyłem sie też, że moja rola jako producenta muzycznego kończy się wtedy, gdy zamykam utwór. Nie mam wpływu na promocję czy ogólny odbiór kawałka. Ja wysyłam numer do miksu i nie myślę o tym, co zrobić, żeby numer poleciał szerzej. Skupiam się tylko na tym, aby wypuścić ze studia jak najlepszą piosenkę i to jest moje główne zadanie, czy nawet misja.
A miksujesz czasami swoje utwory?
W większości oddajemy je do zewnętrznego miksera, choć ja zawsze jeszcze robię taki swój premix. Z Milem robimy teraz dużo materiału, który w niedalekiej przyszłości będziemy wypuszczać. Pracuje z nim nad muzyką, produkcją i realizacją wokali więc brzmienie, które chcemy uzyskać, jest w pełni przygotowane przed miksem. Zostaje więc tylko kwestia dynamiki, equalizacji, saturacji czy ustawienia jakiś pojedynczych poziomów. Często jest tak, że osoba od miksu dostaje już ode mnie wokale z dokładną ilością AutoTune’a, dostosowane wszystkie efekty modulujące, adliby czy rekomenduje pogłos, którego ja używam. Nie zostawiam takich rzeczy osobie od miksu, żeby ona nie musiała się zastanawiać, co miałem na myśli. Są natomiast utwory, który sam miksowałem i tak też zdarzyło sie ostatnio, gdzie przyszło mi zrobić mix/master utworu Kobe. Jestem naprawdę zadowolony z efektu końcowego. Na początku mieliśmy tylko realizować jego wokale, ale gdy później okazało się, że deadline jest na już, to stwierdziłem, że mogę też podjąć się miksu. Nie chciałbym jednak pójść w tę stronę, bo o wiele bardziej wolę kreować muzykę niż bawić się technicznymi detalami. Oczywiście są to bardzo znaczące detale dla całości, ale po prostu nie jest to moja bajka. Bardziej cieszy mnie wymyślanie refrenów, linii melodycznych, leadów itp. niż układanie poziomów w miksie.
Wnioskuje więc, że z raperami też pracujesz raczej w studiu niż wysyłasz im bity na maila?
Tak, bardzo lubię pracować z artystami w studiu i nie jestem typem, który robi pakę kilkudziesięciu bitów miesięcznie i później wysyła je do setek raperów w Polsce. W naturalny sposób nawiązuje więź z artystami, z którymi później dane mi jest pracować.
Metoda wysyłania bitów jest chyba jednak trochę szybsza i więcej może się zadziać w krótszym czasie.
I tak i nie. Całą płytę z Milem, nad którą teraz pracujemy, stworzyliśmy stricte w studio. Jeszcze na początku naszej współpracy przynosiłem do studia jakiś gotowy pomysł na loop, ale później z tego zrezygnowaliśmy. Po prostu spotykaliśmy się w studio, piliśmy kawę i rozmawialiśmy z pół godziny, a później zaczynaliśmy robić muzę od zera. W taki sposób powstało 80% rzeczy na płytę.
Słychać w ogóle u Ciebie dużą chęć ciągłego tworzenia. Pamiętasz moment kiedy zaczęła się u Ciebie taka zajawka na przelewanie tych wszystkich pomysłów na instrumenty?
Jeżeli o to chodzi, to po prostu, gdy byłem już muzykiem to zacząłem mieć pomysły na całe numery. Pomimo tego, że byłem gitarzystą to często miałem poczucie, że ja trochę inaczej zrobiłbym niektóre rzeczy. Chciałem mieć nad nimi kontrolę, więc zająłem się produkcją. Miałem za sobą też muzyczny background. Moje gitary wylądowały w numerach np. Bonsona “Chcesz mnie poznać”, Solara “Dom”, czy Te-Trisa “Radyo”. Grałem też sporo koncertów, bo przez parę lat byłem gitarzystą w live bandzie Te-Trisa, grałem trasę z Bonsonem czy gościnnie parę festiwali z Adim Nowakiem.
A już wcześniej byłeś zaznajomiony z jakimś DAWem?
Właśnie absolutnie nie. Miałem z nimi sporą przeprawę na samym początku i dość dużo czasu zajęło mi przekopanie się przez to wszystko. Na szczęście nie zaczynałem produkować muzyki w 2004 roku, tylko o wiele później, więc miałem duży dostęp do wiedzy w internecie. Praktycznie wszystkich technicznych rzeczy i znajomości DAWa nauczyłem się właśnie z sieci. Wiadomo, że swoje musiałem przeklikać, ale ten proces i tak był mniej skomplikowany. Ja w ogóle zacząłem od Logica, ale już po pół roku przerzuciłem się na Abletona, którego używam do dzisiaj, zarówno jeśli chodzi o produkcję muzyki, jak i realizację wokali. W przyszłości jednak chciałbym zmienić DAWa, w którym pracowałbym nad wokalami, bo wydaje mi się, że jest parę lepszych pod tym względem. Ableton jest super do robienia muzy i grania koncertów.
Tak jak wspomniałeś wcześniej pierwsza u Ciebie była jednak gitara. Skąd tutaj wzięło się Twoje zamiłowanie do tego instrumentu?
Moja historia zaczyna się jeszcze przed tym, zanim zacząłem grać na fizycznej gitarze. Od dzieciaka byłem wielkim fanem zespołu Guns N’ Roses i był to też pierwszy rockowy zespół, którego aż tak dużo słuchałem. Najbardziej jarałem się oczywiście ich gitarzystą Slashem. Pamiętam, że zabrałem z Tesco jakieś kartony, a mama w domu pomogła mi wyciąć z nich kształt gitary Slasha – Gibsona Les Paula. Później ją jeszcze pokolorowałem, a mama pomogła mi doczepić nitki jako struny. W tamtym czasie zawsze w piątki na MTV Classic leciała lista przebojów wszechczasów, którą prowadził Marek Niedźwiecki. Można na niej było usłyszeć piosenki zespołu Queen, Metallica, Nirvana czy właśnie Gun N’ Roses. Mam w głowie taki obraz, jak skaczę przed lustrem z papierową gitarą i udaję, że gram razem z zespołem. W 4-5 klasie podstawówki grałem jeszcze na pożyczonej gitarze, ale później rodzice kupili mi pierwszą gitarę akustyczną, a w gimnazjum dostałem już pierwszą gitarę elektryczną ze wzmacniaczem. Udało mi się wtedy założyć pierwszy zespół, w którym nawet śpiewałem, lecz mówiąc delikatnie, nie byliśmy najlepsi. W liceum natomiast założyłem zespół w większości z tymi samymi kolegami, co wcześniej, ale wtedy graliśmy już repertuar typu Korn czy Limp Bizkit, bo mieliśmy zajawę na trochę cięższe rzeczy. Brzmiało to już naprawdę dobrze i nawet udało nam się zagrać trochę koncertów w melinach za browara. To było mega fajna opcja na zdobycie doświadczenia. Następnie, jak już skończyłem studia, od razu poszedłem do Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, by nauczyć się teorii muzyki. Spędziłem tam 2 lata i naprawdę sporo stamtąd wyniosłem, bo wcześniej byłem typowym praktykiem. Wiedziałem natomiast, że granie jazzu to nie moja bajka, więc po 2 latach się wypisałem. To była też prywatna szkoła, która, tak jak liceum muzyczne, daje Ci później możliwość aplikowania na akademię. Uważam w ogóle, że masa największych muzyków i wokalistów z naszego kraju powinno przejść podobną drogę. Wielu z nich szybko osiąga duży sukces pod względem wyświetleń w internecie, ale brakuje im przez to czasu na zdobycie jakiegoś zaplecza scenicznego. Ja zjeździłem pół Polski, grając od małego baru, gdzie podłoga klei się od browara, po ogromne sceny festiwalowe. Dziś już żadna sytuacja koncertowa nie jest mi straszna ani dziwna i tego właśnie brakuje wielu artystom. Oczy są zwrócone na Ciebie, a ludzie oczekują od razu jakiegoś konkretnego poziomu. Te wszystkie gafy, które popełniają ludzie na scenie, wychodzą po prostu ze stresu, nieobycia ze sceną i tego, że jesteś niedoświadczony.
Fajnie więc, że Ty to doświadczenie masz, bo dzięki temu możesz pomóc takiemu świeżakowi na scenie.
To prawda i czasami nawet występuję w takich sytuacjach, że podpowiadam artystom, z którymi akurat gram na scenie, jak mogą ułożyć show czy pewne rzeczy usprawnić. Kwestia doświadczenia to jedno, ale też bardzo ważne jest przygotowanie się do takich koncertów. Pamiętam, jak graliśmy z Te-Trisem trasę Rap Stage Tour w styczniu i pomimo tego, że Adam ma masę doświadczenia koncertowego, to i tak przygotowywaliśmy się do trasy już miesiąc wcześniej. Od grudnia spotykaliśmy się regularnie na próbach i dzięki temu udało nam się wyprodukować cały koncert pod względem przygotowania go w DAW-ie. Rozkminialiśmy też fajnie połączenia, czy kreatywne przejścia z utworu na utwór, by jak najmniej robić takich sztucznych przerw. Oddało nam to bardzo na trasie, bo ludzie czaili, że są dynamiczne przejścia, blendują się numery i cały czas operujemy na wysokim poziomie zainteresowania. Uważam, że takie przygotowanie przed koncertami daje Ci później dużo luzu podczas występu, bo możesz cieszyć się wydarzeniem, a nie zastanawiać się, co zrobić w danym momencie. W tym roku zagramy też na Polish Hip Hop Festival w Płocku jako Rap Stage Tour, w którym jestem DJ całego projektu. Bardzo dobrze czuję w roli DJ-a. Miksuję sobie muzykę, robię selekcję utworów oraz dobieram rzeczy, które ze sobą współbrzmią. Mam w tym dużą łatwość ze względu na znajomość teorii muzyki, rozumienia harmonii i poczucia dynamiki. Nie powiem, bardzo ułatwia mi to temat grania jako DJ.
A znajdujesz ujście dla muzyki w jakiś innych pasjach?
Tak, bo przerwy po prostu są potrzebne. Nieważne czym byś się zajmował w życiu, to i tak nie da się osiągnąć 100% wydajności robiąc ciągle to samo. Przy robieniu muzyki pomaga na pewno zmiana środowiska, bo inaczej tworzy się w studio, inaczej u kolegi, a jeszcze inaczej u siebie w pokoju. Warto sobie flipować tą konwencją i zmieniać sceny, bo to fajnie wpływa na kreatywność. Mówiąc o rzeczach pozamuzycznych to ja bardzo lubię grać w piłkę nożną i średnio raz w tygodniu jestem w stanie załapać się na jakiś randomowy meczyk na orliku. Dodatkowo gram w amatorskiej lidze Szóstek Orlikowych czy jeżdżę na rowerze. Ogólnie lubię uprawiać sport, bo to dla mnie taka odskocznia od muzyki i robienie totalnie czegoś innego.
No to jeszcze pytanie na koniec. Jakie jest aktualnie Twoje największe marzenie?
Nie wiem, czy największe, ale takie najbardziej aktualne to bycie bardzo zamożną osobą. Nie chodzi mi tutaj jednak o kupienie sobie kolejnego samochodu czy drogich ciuchów, tylko o brak życiowej presji. Posiadanie określonej poduszki finansowej zapewnia Ci bezpieczeństwo i spokój przy planowaniu kolejnych ruchów. Możesz wtedy wykonywać swoje założenia oraz cele według własnych reguł i bez zbędnego pośpiechu. Poza tym, od dziecka marzę o złotej płycie i sam już się powoli z siebie śmieję, że jestem Harrym Kanem polskiej muzyki, bo to jest naprawdę dobry napastnik, a nie ma na swoim koncie żadnego piłkarskiego trofeum. Wiadomo, że to tylko statystyka i nie robię muzyki dla odznaczeń, ale to taka drobnostka, która byłaby dla mnie wisienką na torcie moich muzycznych poczynań. Każdego dnia ciężko pracuję na sukces i wierzę, że kiedyś to do mnie wróci.
IG: @prodby_sarnula
FB: sarnula