Polski hip-hop w latach 70 mógłby brzmieć dokładnie tak jak wydania Persila. Mieszanka eksperymentalnych bitów oraz szczerych i jednocześnie abstrakcyjnych rymów, nawiązujących do realiów życia, dosłownie powala na ziemię.
Artysta nie zwalnia tempa. Po premierowym FELCZER światło dzienne ujrzał Łotr. To drugi już album rapera, który ukazał się w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy. Na krążku dostajemy świetną mieszankę dosadnych tekstów, podanych na zajebistych, wyprodukowanych z głową bitach, za które odpowiedzialny jest Skwarsky. W skrócie: Łotr to 14 numerów dobrego, undergroundowego hip-hopu.
Rapowane wersy to psychodeliczny slam wymieszany z miejskimi pejzażami. Kompozycje bezbębnowe mieszają się tu z ultramelodyjnymi bangerami a wszystkie sample z selekcji Skwarsky’eo pochodzą z winyli. Słuchając albumu trudno nie odnieść wrażenia, że pewne historie zataczają koło a pewne zostają już tylko wspomnieniami. Kolejne kawałki na płycie szybko składają się w jedną, spójną całość, która przywodzi na myśl kontrastowe lata 70. To sprawia, że bardzo łatwo wraca się do tego krążka, gdyż teksty te na dobre zostają w głowie i trudno się przed tym obronić. Jest to dowód na to, że mamy do czynienia z inteligentnym rapem i dobrze zapowiadającym się artystą, który stawia pierwsze ale pewne kroki na polskiej scenie hip-hopowej.
Jeśli nie słuchaliście jeszcze Łotra, a tym bardziej jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać twórczości Persila, zróbcie to teraz! Do projektu gościnnie dołączyli Paxipax, Tutejszy oraz Czarny Notes, który wraz z chłopakami zamyka album kawałkiem Zygmunt Highzer. Za unikalny projekt okładki odpowiada GRYZMO.