To on stoi za produkcją płyty „Kłamczuch” Floral Bugsa i jest jednym z tych twórców, dla których muzyka to nie tylko dźwięki, ale również budowanie szczerych relacji. Zapraszam do wywiadu z producentem o pseudonimie Kudel, który opowiedział mi o swojej współpracy z artystami, wyzwaniach, które napotkał na swojej drodze, oraz o tym, jak pobyt w Anglii wpłynął na jego rozwój artystyczny.
Myślę, że nie tylko ja miałem okazję lepiej poznać Twoją twórczość dopiero po wydaniu płyty Floral Bugs “Kłamczuch”, przy której pracowałeś jako producent.
Bardzo się cieszę i serdecznie pozdrawiam Tymka. Wielka piona dla niego! Z Bugsem mieliśmy taki układ, że on często wysyłał mi już nagrane kawałki na randomowych beatach, a ja robiłem je od nowa. Wiedziałem wtedy z grubsza jakiego klimatu produkcji poszukuje. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba dwa kawałki powstały w studiu, gdzie siedzieliśmy razem, on miał jakiś pomysł i tworzyliśmy numery od zera. Przy EP-ce “Brzydal” było nieco inaczej – wysyłałem mu swoje produkcje już bardziej w mrocznym klimacie, bo taka była koncepcja tej płyty. Całość procesu twórczego to taka mieszanka różnych podejść. Miałem dużą swobodę twórczą, a kawałki powstawały w ekspresowym tempie.
Czyli rozumiem, że mogłeś się twórczo rozkręcić?
Wiesz co, mogłem, bo robiłem czasem rzeczy, z którymi wcześniej nie miałem styczności, więc to było fajne, że przy produkcji dostawałem wyzwania. Kiedy musiałem stworzyć coś lepszego od prevki kawałka, która według mnie była już świetna, to było to prawdziwe wyzwanie. Ale to mnie bardzo nakręcało – w niecały miesiąc wyprodukowałem całą płytę. Pamiętam sytuację, kiedy mój kolega Lema grał koncert z Filipkiem jako DJ. Chwilę wcześniej poznałem się z Bugsem i byliśmy umówieni na robienie płyty. Okazało się, że Ruskiefajki (dziewczyna Florala) występowała jako featuring u Filipka na tym koncercie, a Bugs też w którymś momencie się tam pojawił. Ja jednak wyszedłem wcześniej do domu, nie wiedząc, że oni tam będą, żeby zająć się produkcją. Pamiętam, że się wtedy minęliśmy. Następnego dnia wysłałem Bugsowi kawałek, a on powiedział, że to niesamowite, że zrezygnowałem z koncertu, żeby dalej produkować album. Ja natomiast byłem wtedy tak wkręcony w produkcję, że niczego nie odkładałem na później i starałem się od razu działać.
Czy przy tej formie współpracy zdarzało się, że jakiś bit nie pasował Ci pod dany numer, więc dyskutowałeś z Bugsem, żeby jednak spróbować innej stylistyki?
Dyskusji jako takich nie mieliśmy, bo praktycznie wszystko, co mu wysyłałem, mu się podobało. Każdy numer był trafiony od razu. Może czasem zdarzało się, że wysyłałem jakieś produkcje, które nie za bardzo wiedział jak ugryźć, ale na drugi dzień wysyłałem już coś innego i to od razu siedziało. Szybko pisał teksty i nagrywał. Często bywałem też w studiu, żeby pracować przy nagraniach niektórych utworów. Była to naprawdę dobra współpraca.
Widzę też, że wiele utworów tworzycie wspólnie z Leśnym. Jak zaczęła się Wasza współpraca?
Na początku zgadaliśmy się przez internet, żeby spróbować zrobić parę bitów razem. Później zaprosił mnie na traphouse Kartkiego, czyli wynajętego domu, gdzie robiliśmy muzykę. Kartky zaprosił tam kilku producentów, żeby stworzyć całą płytę “Depresja”. Dom był wynajęty na 4-5 dni, gdzie razem z Kartkym spędzaliśmy czas i robiliśmy muzę. Kartky miał już gotowe teksty, więc musiał je jedynie nawinąć, a my produkowaliśmy muzykę od zera. Z Kartkym mam kontakt do teraz i regularnie współpracuję przy jego płytach. Już wiem, że pojawię sie na kolejnej płycie, także zachęcam do sprawdzenia.
A słuchałeś go wcześniej, zanim jeszcze zaczęliście razem pracować?
Słuchałem, ale nie za dużo, więc musiałem się odnaleźć w jego klimacie i w nowym miejscu. Jednak poznałem tam wielu fajnych ludzi, co jest w sumie dla mnie najważniejsze. Teraz np. z Sickquencem czy Leśnym produkujemy razem muzykę i jesteśmy bardzo dobrymi kumplami.
A jak np. wygląda Wasza współpraca z Leśnym? Macie ustalony schemat działania, czy raczej jest to zawsze bardzo płynne?
Bywa różnie, ale zazwyczaj wygląda to tak, że Leśny komponuje melodie i mi je wysyła, a ja potem robię resztę produkcji. Czasami to ja tworzę melodie, ale to stanowi może z jakieś 10% naszej współpracy. Zazwyczaj oprócz melodii Leśny wymyśla także, pod kogo można zrobić dany bit. Ja wtedy kombinuję jak można fajnie to rozwinąć i skleić w kompletną produkcję.
Czujesz się mocny w tworzeniu perkusji?
Czy mocny to nie wiem, ale wydaje mi się, że klasyczne perkusje wychodzą mi całkiem dobrze. Robię też inne produkcje, bardziej nowoczesne czy eksperymentalne. Natomiast jeszcze 6-7 lat temu skupiałem się tylko na klasyce i niczym więcej. Byłem zamknięty na nowe gatunki, ale w pewnym momencie się na nie otworzyłem. Zacząłem tworzyć muzykę do reklam i wideo, co bardzo mi pomogło wyjść ze strefy komfortu. Wcześniej samplowałem non-stop klasyczne brzmienia i nie podobały mi się nowe trendy. Z czasem jednak zacząłem doceniać elektroniczne i nowe brzmienia.
Pamiętasz moment, w którym się to stało?
Konkretnego dnia czy wieczoru niestety nie. Pamiętam natomiast, że wyjechałem do Anglii do pracy i przez długi czas nie produkowałem muzyki, bo nic mi się nie podobało. Mieszkałem tam przez trzy lata, a po roku pracy na hali, wykonując ciężką pracę fizyczna, zrozumiałem, że to nie jest moje miejsce. Wtedy coś we mnie drgnęło i zacząłem nucić melodie w pracy, nagrywać je na telefon, a potem próbowałem je przenieść do programu muzycznego w domu. To był przełomowy moment. Zacząłem intensywnie tworzyć, melodie śniły mi się w nocy, wstawałem wcześnie rano, siadałem do komputera i pracowałem nad nimi przed pracą. Cały dzień potem myślałem o tym, że po powrocie do domu znowu siądę do produkcji. Przez dwa następne lata intensywnie tworzyłem muzykę, co stało się moją pasją i pozostało nią do dziś.
Może tak naprawdę ta praca fizyczna Ci pomogła, bo mogłeś na jakiś czas odejść od kreatywnych rzeczy, by później za nimi zatęsknić.
Tak, dokładnie. Może właśnie tak miało być. Zanim wyjechałem, miałem okres, kiedy chciałem całkowicie skończyć z muzyką. Po prostu straciłem ochotę na tworzenie. Jednak potem wszystko samo do mnie wróciło i trwa do dziś. Cały czas mam zajawkę, żeby coś robić. Pora dnia nie ma znaczenia. Czasem wracam bardzo późno z pracy i od razu siadam do produkcji muzyki, bo nie lubię odkładać rzeczy na później. Zawsze staram się działać jak najszybciej. Myślę, że jest to moja duża zaleta.
W czasach prokrastynacji myślę, że to naprawdę wyjątkowa cecha.
U mnie po prostu jest tak, że właściwie zawsze, gdy mam wolną chwilę, to staram się coś robić i do tego samego mobilizuję też chłopaków. Dzięki dodatkowej pracy łapie pewien życiowy balans, mam spokojną głowę i jestem bardziej otwarty. Zanim zacząłem pracować to po powrocie z Anglii przez dwa lata utrzymywałem się tylko z muzyki. Była to niestety trochę na zasadzie ilość, a nie jakość. Teraz postawiłem na jakość moich produkcji i choć robię ich trochę mniej, to zauważyłem, że wychodzą mi z tego bardziej wartościowe rzeczy i kolaboracje.
Nawiązujesz je też poprzez wysyłanie paczek bitów,?
Nie, kompletnie nie. Jestem w tym bardzo słaby. Rzadko wysyłam paczki z bitami i zazwyczaj to inni się do mnie odzywają. Próbowałem, ale zniechęciło mnie to, że ludzie nawet nie odczytywali moich wiadomości. Inaczej jest, gdy już kogoś znam – wtedy współpraca często się rozwija. Ostatnio na przykład pojawiłem się na płycie Hinola dzięki koledze o ksywce 2Check, z którym wcześniej współpracowałem. Wysłał on moją produkcję Hinolowi, bo uznał, że idealnie do niego pasuje. Łukasz (Hinol Polska Wersja) sam się do mnie odezwał i od tamtej pory mamy kontakt. Gdy już złapię z kimś dobry klimat, często dochodzi do dalszych spotkań i współpracy, jak np. z Kafarem. Bardzo się lubimy i współpracujemy przy prawie każdej jego płycie. Będę również na kilku kawałkach grupy Dixon37, a także na solowym albumie Kafara. Taką osobą jest też Penx, z którym działamy i znamy się od wielu lat. Myślimy nawet o nowej płycie. Kiedy mam już zaufanych ludzi, którzy nie ignorują moich wiadomości, trzymam się ich. Dzięki nim poszerzam swoje horyzonty, poznaję nowych ludzi, a grono współpracowników stale się powiększa.
Może dlatego rzeczy, które wydajesz, wydają się bardziej spójne? Idzie też za nimi jakaś relacja.
Tak, są bardziej spójne, bo po prostu mogę się lepiej dogadać z danym artystą. Taka osoba mówi wprost, jeśli coś jej się nie podoba albo chce coś zmienić, i to jest w porządku. Najbardziej męczące są osoby, które mówią, żeby coś zmienić, ale nie precyzują, co konkretnie im nie pasuje.
A Ty w ogóle na co dzień słuchasz polskiego rapu?
Staram się być na bieżąco, aczkolwiek nie sprawdzam go aż tak wnikliwie. Jest natomiast kilku raperów, których bardzo lubię słuchać, jak np. Guzior, Pickers, JWP/BC czy Avi. Najwięcej słucham natomiast rzeczy z Wielkiej Brytanii, a to chyba z racji tego, że przez jakiś czas tam mieszkałem. Gdy w Polsce jeszcze nie było drillu to w UK już hulało to mocno, słychać to było z okien na każdym osiedlu. Bardzo lubię UK sound i wszystkie dźwięki, które się na niego składają.
Czyli zapewne z Polski słuchasz też Miłego ATZ-a.
To prawda i uważam, że jest bardzo dobrym raperem. Szkoda, że polski rynek nie jest bardziej otwarty na taką muzykę, bo Miły zasługuje na zdecydowanie większy rozgłos. Dodatkowo nie jest mocny tylko w nawijce pod numery, ale też we freestylu czy robieniu bitów. Od lat widzimy tendencję to rapu wielojęzycznego, co w Polsce robi chociażby Kronkel Dom rzucający co jakiś czas wersy po niemiecku, czy Kabe, któremu bliżej do języka francuskiego. Wydaje mi się, że gdyby Miły pochodził z Wielkiej Brytanii i wrzucał takie wstawki po Polsku to na pewno poszłoby to u niego trochę szerzej. Niemniej, wydaje mi się, że i tak dobrze sobie radzi, gra dużo koncertów solo, czy tworzy około basowy duet Święty Bass z Phunk’illem, który też koncertuje. Ma takie swoje hermetyczne grono osób, które zawsze przychodzi na jego występy, co tylko pokazuje, że wprowadza on pewien nurt do Polski.
A Ty w ogóle znajdujesz jakieś odskocznie od muzyki? Czy może praca jest dla Ciebie odskocznią?
Praca z jednej strony, ale często też wyjeżdżam weekendowo, żeby móc zachować taki balans między pracą, muzyką, a odpoczynkiem. Staram sie być blisko natury, to mi pozwala się wyciszyć i szukać nowych inspiracji. Zawsze lubilem produkować sam, więc np. traphouse z innymi producentami był dla mnie dużym wyzwaniem. Cieszę się natomiast, że udało się tam zrobić sporo wspólnych bitów na żywo i po prostu fajnie spędzić czas.
Znalazłeś tam swoje inne oblicze producenckie?
Wiesz co, nie do końca, ale było fajnie, że każdy rzucał swoje pomysły. Dzięki temu można się rozwijać, poznawać nowe schematy i metody pracy różnych osób. To mocno rozwija i otwiera głowę. Przyglądanie sie jak inni pracują, wpływa na flow. W ogóle jak popatrzeć mocno wstecz, to mój kontakt z muzyką zaczął się już około 15 lat temu. Pochodzę z Tarnobrzega i jako dzieciak zacząłem słuchać rapu. Oczywiście miałem też inne kasety i płyty, jak Nirvana, Metallica, czy Limp Bizkit, ale bardziej ciągnęło mnie do rapu. Zacząłem słuchać lokalnej sceny w Tarnobrzegu, to byli starsi goście, już po dwudziestce. Kiedy kolega pokazał mi ich kawałki, to pomyślałem, że też chcę tworzyć takie rzeczy. Zacząłem od prostego programu E-Jay gdzie układało się gotowe klocki z melodiami i perkusją. Później kolega wprowadził mnie do FL Studio i dał mi scrackowaną wersję programu za 5 złotych i piwo. Uczyłem się sam, bez tutoriali na YouTube, bo wtedy jeszcze nie miałem internetu i ogólnie był on ciężko dostępny. Samo poznanie programu zajęło mi około dwóch lat. W tamtym okresie bardzo podobał mi się sampling, więc zacząłem samplować stare płyty. Jarałem się też wtedy strasznie polskim podziemiem i z czasem zacząłem się pojawiać na takich płytach. Kiedy miałem 18 lat wysłałem cztery produkcje do VNMa przez Myspace, a on, ku mojemu zdziwieniu, odczytał moją wiadomość i mi odpisał. Powiedział, że na jego skrzynkę dziennie przychodzi nawet po sto wiadomości i całkiem przypadkowo odczytał akurat moją. Finalnie wziął ode mnie wszystkie cztery bity, z czego trzy pojawiły się na jego debiucie. Były to kawałki „Róże Betonu” z Włodim, „Oltajmerz” z Nigerem i Boxim oraz „Nic Nie Przychodzi Łatwo” z Hadesem i Dioxem. Po tej płycie zadzwonił do mnie Włodi, że potrzebuje produkcji na swój nowy album, który koniec końców się nie ukazał. Mimo to mamy wzajemny szacunek i kontakt, więc myślę, że z czasem coś jeszcze razem zrobimy.
Ok, czyli na rynku muzycznym jesteś znacznie dłużej niż tylko kilka lat.
Tak, myślę, że około piętnastu. Mam np. kawałki z 3W czy jakieś stare z Karwanem. Później, w trakcie studiów w Krakowie, poznałem Kobika i mieliśmy swoją paczkę ziomali. Spędzaliśmy razem czas, tworzyliśmy muzykę i do dziś się znamy. Nadal współpracujemy i pamiętamy o sobie.
A te wszystkie swoje produkcje od zawsze podpisywałeś pseudonimem Kudel?
Tak, od zawsze miałem tę samą ksywkę. Na początku brzmiała ona “Kudeł” z literą “Ł” na końcu, co pochodzi od mojego nazwiska. Powstała w podstawówce, ale zakładając konto na Myspace, nie mogłem użyć polskich znaków, więc moje konto nazywało się Kudel Beats lub Kudel Produkcja. Później ludzie zaczęli nazywać mnie Kudel i tak zostało do dziś.
IG: @kudelbeats
FB: kudelbeats