Kajetan Wolas to jeden z tych artystów młodego pokolenia, obok którego nie da się przejść obojętnie. Tekstowo poruszyłby niejednego twardziela, a wokalnie sprawia wrażenie głodnego coraz to nowszych rozwiązań. Zapraszam na zapis rozmowy, którą mieliśmy okazję przeprowadzić z okazji premiery EP-ki „SAD” stworzonej wspólnie z producentem Magierą.
W swoich tekstach poruszasz tematy związane z akceptacją siebie. Naturalność to ważna część Twojej twórczości?
Ogólnie wszystko co naturalne lubię najbardziej. Ostatnio np. postanowiłem wziąć się za treningi sportowe i tu też mam takie podejście, że wolę ćwiczyć ciężej niż faszerować się jakimiś odżywkami. Taka naturalność bardzo pomaga mi również z głową, bo jak myślę o naszych przodkach to oni na pewno też mieli jakieś problemy. Np. chodzili 100 kilometrów dziennie, wszystko ich bolało, ale żyli dalej. Kiedy w tym roku miałem powrót ataków paniki to wracałem myślami do tego, że kiedyś ludzie mieli gorsze warunki do życia, a mimo to sobie radzili. Musiałem znaleźć sobie w głowie taki przełącznik, który sprowadzał mnie na ziemię. Zrozumiałem, że to tylko ja sobie wkręcam ile jest rzeczy do zrobienia, a tak naprawdę wszystko jest ok.
Myślę, że ogólnie jako ludzie mamy tendencję do wyolbrzymiania naszego przepracowania.
Coś w tym jest, bo sam jak pracowałem w wakacje w restauracji na kuchni to wiem, że w bardziej intensywnych momentach potrafiłem wkręcać sobie to, że się z niczym nie wyrabiam i jestem totalnie zmęczony. Wystarczyło tak naprawdę robić swoje i wszystko było dobrze. Takie bardziej intensywne dni tak naprawdę zdarzały się raz na jakiś czas, a przecież w wielu miejscach czy korporacjach ludzie pracują na takich wysokich obrotach dzień w dzień. Trzeba po prostu przełamać tę barierę, doświadczyć tych momentów i je po prostu przetrwać. Z każdą taką przełamaną barierą stajemy się coraz lepsi, ale do tego potrzebna jest świadomość własnych możliwości. Warto też na pewno szukać rzeczy, w których jesteśmy dobrzy.
Takie podejście to już bardziej znak naszego pokolenia, które nie boi się np. zmienić pracy, która im nie odpowiada.
To samo staram się uzmysłowić moim znajomym, którzy narzekają na swoją pracę. Nie podoba Ci się, to coś z tym zrób. Porozmawiaj z szefem albo zmień pracę. Do 30-stki czy nawet 40-stki to nic dziwnego, że możesz nie wiedzieć co byś chciał robić. Jest tyle możliwości, warto po prostu poszukać. Możesz rzucić pracę, znaleźć nową w kompletnie innej branży, wyjechać za granicę, wrócić po paru latach i nikt nie będzie z tego powodu na Ciebie krzywo patrzył.
Podobno lepiej jest żałować, że się spróbowało, niż że się nie spróbowało.
Dokładnie tak. Niestety to jest rzecz, która dopiero teraz przebiła się do świadomości wielu ludzi. Pokolenie moich rodziców często po czasie mówi, że mogli zrobić to, to i tamto. A ja na to mówię „to zrób”. Zawsze jest dobry moment. Nigdy nie jest za późno.
Widzę, że masz dużą świadomość wielu tematów. Chyba już rozumiem skąd się biorą teksty w Twoich numerach.
Dziękuję bardzo. Materiał na tej EPce to tak naprawdę moje pierwsze podejście do pisania tekstów po polsku. Nie ukrywam, że w jakimś stopniu na pewno inspiracje czerpię z tekstów Vito Bambino. Wcześniej pisałem tylko po angielsku, ale cieszę się, że się w końcu przełamałem. Bardzo dużo dała mi też współpraca z Bartkiem Dziedzicem, za którą jestem mega wdzięczny. Pamiętam, że gdy przyszedłem do niego to próbowałem pisać teksty nad wyraz, używać samych trudnych słów itp. Bartek mi wtedy powiedział, że jestem młodym, prostym chłopakiem i takie też powinny być moje teksty. Dużo mi to dało. Zacząłem na dodatek pisać też wtedy o tematach, którymi nie żyłem na początku. Były one w mojej głowie, ale była to jakaś część mnie, którą przepracowałem już jakiś czas temu. Ciężko było mi od zawsze np. porozumieć się z moimi znajomymi, ponieważ z jednej strony uczyłem się w szkołach prywatnych, a z drugiej strony mieszkałem na zwykłym osiedlu, gdzie dzieciaki nie rozważały jakichś trudniejszych tematów. Jak teraz na to patrzę, to chyba jest to finalnie najlepszy miks, ponieważ dzięki szkole prywatnej stałem się bardziej emocjonalną osobą, a dzięki przebywaniu na typowym osiedlu i widząc moich rodziców, którzy codziennie ciężko pracowali, wiem teraz ile pracy trzeba włożyć, żeby coś osiągnąć.
Ciekawe jest to jak poszczególne środowiska mają inną kulturę i sposób bycia. Jednak wydaje mi się, że w jednej jak i w drugiej dużym problemem jest wyrażanie swoich emocji. W bogatych rodzinach wiele jest zastępowane pieniędzmi. Osiedlowe środowiska natomiast uczą bardziej jak być twardym, niż wrażliwym, a rodzice często nie mają czasu dla swoich dzieci, ponieważ pracują, żeby jakoś wiązać koniec z końcem.
To prawda. Dlatego moim zdaniem pieniądz jest jednak trochę ważny w tym świecie. Zależy tylko jak go wykorzystasz. Dla mnie najważniejsze jest, żeby zapewnił mi komfort psychiczny, abym mógł skupić się na rzeczach, które faktycznie chcę robić. Mam aktualnie taki stan, że chcę robić wszystko co mogę, by zapewnić sobie ten komfort. Każdego dnia wpada mi do głowy wiele pomysłów, więc jestem bardzo zmotywowany, żeby robić jak najwięcej rzeczy. Wiem też ile moi rodzice pracowali, żeby się czegoś dorobić. Ile mój dziadek pracował, czy aktualnie ile pracują moi znajomi. Ja też chce wejść w ten tryb, bo uważam, że uczy to dyscypliny, czy nawet poszanowania drugiego człowieka.
Bycie w trybie „praca” ogólnie pozwala szybciej kończyć rzeczy, bo nie ma się czasu na zbędne rozmyślanie.
Tak, i sam nawet miałem okazję się o tym przekonać. Gdy w wakacje chodziłem do pracy to wiodło mi się po prostu genialnie. Wracałem do domu, odpalałem program do nagrywania na komputerze, łapałem za gitarę czy siadałem do pianina i po prostu nagrywałem. Czułem wtedy, że muzyka to faktycznie to, co chce robić. Uwydatniło się to najbardziej właśnie wtedy, gdy zmęczony po pracy siadałem i wymyślałem piosenki. Wtedy byłem bardzo płodny pod tym względem. Kiedy natomiast siedziałem więcej w domu, a był taki okres przy moich atakach paniki, to nie mogłem napisać choć jednej rzeczy, bo moja głowa przekminiała 100 pomysłów na raz. Gdy zająłem się czymś innym i tę energię wykorzystałem robiąc inne rzeczy, to muzyka zaczęła ze mnie wypływać sama. Jak człowiek ma mniej czasu to się bardziej mobilizuje, chociaż nie miałem jeszcze takiej sytuacji, że ktoś z góry narzucał mi deadline. Raczej to zawsze ja sam sobie go narzucam, bo chciałem jak najlepiej wykorzystać ten czas, gdy pracowałem właśnie z Bartkiem Dziedzicem czy Magierą. Pamiętam jak zrobiliśmy sobie jakieś prewki z Magierą, dostaliśmy na nie zielone światło od wytwórni. Magiera rozwinął więc bit i mi go podesłał, a ja pod niego napisałem tekst. Jak przyjechałem do niego do studia to stwierdziłem, że ten numer po prostu jest okropny. Wróciłem wtedy do hotelu, chwile to wszystko przemyślałem i poszedłem do jakiejś księgarnio-kawiarni, puściłem sobie bit i po prostu zacząłem czytać książkę. Napisałem nowy tekst na raz i dziś ten numer nazywa się “Co pokaże czas?”. Faktycznie było momentami ciężko, ale zawsze mam w głowie to, że dostałem wielką szansę i chcę jak najbardziej ją wykorzystać.
Nie dziwi mnie Twoje podejście, ponieważ wiele dużych nazwisk przewija się przez Twoją muzykę. Wspomniani Bartek Dziedzic i Magiera, ale też przecież był Kuba Karaś, Patrick The Pan, czy Majlo.
Moje spotkanie z Majlo to tak naprawdę podstawa tego, gdzie jestem w tym momencie. Podczas pandemii uczyłem się śpiewu na zajęciach online z genialną nauczycielką śpiewu, panią Kasią. To ona podesłała mi konkursy śpiewu online, w których do wygrania były naprawdę atrakcyjne nagrody. Dzięki temu, że były dostępne online – mogłem zapisać się na taki konkurs do dowolnego miasta w Polsce. Finalnie wygrałem konkurs w Elblągu, w którym nagrodą była sesja w studiu z Majlo. Pojechałem więc do Gdańska i tak nam się dobrze pracowało, że Majlo zapytał, czy nie chciałbym być w Sony. To było naprawdę miłe z jego strony. Zrobiliśmy nawet razem numer „Disappointment”, który jest do znalezienia na moim SoundCloudzie.
(…) kolejnym stopniem do osiągnięcia sukcesu jest świadomość samego siebie (…)
A gdy pracujesz tyle z osobami, który są od Ciebie o wiele dłużej na scenie, to czujesz taką presję, że musisz z nimi zrobić coś dobrego, czy raczej czujesz, że jesteś w dobrych rękach, więc na pewno zrobisz coś lepszego, niż jakbyś miał to robić sam?
Presji raczej nie czuję, ale zależy mi na tym, żeby się jak najlepiej pokazać. Niezależnie od tego z kim pracuje to staram się robić wszystko na 100%. Chodzi mi tu przede wszystkim o muzykę, czyli coś, na czym znam się najbardziej. Pozostałe rzeczy jak np. TikTok są dla mnie ważne, ale to muzyka jest moją pasją. Pracując z tak doświadczonymi ludźmi czuję się otoczony opieką, bo wiem, że są to osoby, które naprawdę dużo osiągnęły na tym rynku. Wiele się od nich uczę. Na spotkaniach z Bartkiem Dziedzicem 90% czasu poświęciliśmy na rozmowy. Bartek przekazywał mi swoje lekcje na temat życia, a ja czułem się jak jego uczeń. Cieszę się, że miałem to szczęście, by móc pracować z takimi doświadczonymi osobami. Idealnie wbiłem się akurat w moment, kiedy właśnie te doświadczone osoby szukały trochę młodych talentów, którym warto poświęcić swój czas. To jest według mnie też klucz do tego, by być ciągle w topce tego kraju. Dodatkowo to, że właśnie takie osoby w Ciebie wierzą sprawia, że Ty jako młody artysta też zaczynasz jeszcze bardziej wierzyć w swoje możliwości. Wiadomo, są też momenty zwątpienia, ale jak widzę feedbacki ludzi, którzy mnie słuchają i piszą, że moja muzyka im pomaga, to daje mi to naprawdę dużą motywację do dalszej pracy. Wierzę, że jak będę bardzo się starał, to w przyszłości będę pracował tylko z samymi największymi artystami. Np. taki Magiera ma już na tyle wyrobioną swoją markę, dziesiątki płyt na koncie i wiele złotych i platynowych wyróżnień, że w tym momencie może robić co chce i z kim chce i nikt nie będzie podważał jego autorytetu. W momencie, w którym jestem teraz, często muszę chodzić na kompromisy dla „większego dobra”.
Słuchając Twojej muzyki i rozmawiając teraz z Tobą czuję, że jesteś naprawdę wrażliwym gościem. Niestety, nasz świat jest tak skonstruowany, że tacy ludzie mają trochę ciężej, bo łatwiej ich zranić.
Coś w tym jest, ale ja już jestem chyba na tyle zahartowany przez moje dzieciństwo, że nie straszny mi żaden hejt. W szkole moi rówieśnicy nie dawali mi żadnej taryfy ulgowej, śmiali się ze mnie i mi dogryzali. W domu na szczęście zawsze było ok, ale moje wszystkie wyjścia z domu czy wyjazdy na obozy sportowe wiązały się z wyśmiewaniem przez znajomych. Tak było przez wszystkie etapy mojej edukacji. Z czasem przestało mnie to boleć, a w tym momencie doceniam nawet, gdy ktoś w jakiś oryginalny sposób mnie zhejtuje. Mam takie podejście, że po prostu szkoda mi osób, które muszą wyżywać się na innych, by było im lepiej.
Sam fakt, że Twoja twórczość wzbudza w kimś tak skrajne emocje, że aż musi je wyładować w internecie, to myślę, że spory sukces. Najgorzej chyba jest być po prostu nijakim.
Tak, a jakakolwiek kontrowersja zawsze bardzo fajnie się trzyma. Pamiętam, że jakiś czas temu nagrałem filmik na TikToku, w którym o godzinie 13:00 śpiewałem w metrze. Dostałem wtedy wiele komentarzy, że ludzie wracają zmęczeni po pracy, a jakiś chłopak drze im się w komunikacji. Mało mieli racji, bo było to samo południe, ale nic nie odpisywałem. Ważne, że w ogóle pisali.
Widzę, że mówienie o swojej przeszłości i o hejcie nie powoduje u Ciebie jakiegoś większego poruszenia. Chyba masz dobrze przepracowane te tematy.
Myślę, że tak. Tak naprawdę EP-ka „SAD” to takie moje rozliczenie z emocjonalną częścią mojego dzieciństwa, na której pokazuje tego chłopaka, który wracał do domu i płakał w poduszkę. Jeździł na obozy, gdzie się z niego śmiali. Nie miał tak naprawdę nikogo oprócz swojej rodziny, każdy się od niego odwracał, nikt nie chciał go zapraszać na wyjścia po szkole. Miał swojego rodzaju FOMO, bo walczył o uznanie swoich rówieśników. To właśnie o tym młodszym Kajtku jest ta EP-ka. Na pewno w przyszłości jeszcze będę do tego wracał, gdy uświadomię sobie następne rzeczy. Jest na niej np. utwór „Będzie lepiej, będzie gorzej”, gdzie już troszkę starszy zauważam, jaki ten świat jest zepsuty. Jak ludzie kłamią sobie nawzajem, potem podają rękę, gdy wychodzi się ze znajomymi na miasto, a to tylko po to, żeby na sam koniec obgadać Cię za plecami. Ty to widzisz i myślisz sobie, że nie chcesz tak żyć. Jest też numer „To miejsce” w którym rozliczam się z takimi pojęciami jak derealizacja czy depersonalizacja. Jest i numer „SAD” w którym doceniam relacje z moimi znajomymi, ale zaczynam stawać się już indywidualną jednostką. Jeżeli dalej chcesz się ze mną kumplować, to ja będę darzył Cię takim samym szacunkiem jak Ty mnie. Jeśli jednak coś ci nie odpowiada, to nasze drogi muszą się rozejść. Zawsze wolę mieć jasną sytuację, niż wielu znajomych, którzy obgadują mnie za plecami. Tą EP-ką zostawiam po prostu jakiś etap za sobą, który już przepracowałem i aktualnie nie mam po co do niego wracać.
Zahaczę tutaj w takim razie o numer „To miejsce”. Rzucasz w nim wersem, że Twoim tematem przewodnim jest strach. Jesteś więc z jednej strony pewny tego, co chcesz robić, a z drugiej strony boisz się jutra?
Tak, bałem się i nadal się boję, choć teraz przerodziło się to bardziej w ciekawość tego, co się może wydarzyć. Kiedyś żył we mnie strach, a nawet w tamtym roku doświadczyłem nawrotu depresji i ataków paniki. Myślałem, że już nigdy tego nie zwalczę, ale z pomocą przyszło mi bieganie. Co zabawne, biegać zacząłem tylko dzięki temu, że założyłem się o to z moim ziomalem. Aktualnie mam takie podejście, że jeżeli nawet miałbym zostać sam to w pełni to zaakceptuję, bo wiem, że to może być dla mnie jedyna droga. Bieganie pozwala mi przemyśleć wiele rzeczy. Zostaję wtedy sam ze sobą, a właśnie to jest najtrudniejsze. Zacząłem to jednak traktować jako grę. Dziś wiem, że już nigdy się nie poddam. Dzięki zgłębieniu tego co mam w głowie nauczyłem się dyscypliny, a rozmawiając z wieloma doświadczonymi ludźmi z tej branży zrozumiałem, że kolejnym stopniem do osiągnięcia sukcesu jest właśnie świadomość samego siebie i tego, że samą głową naprawdę dużo da się wypracować. Sam fakt, że gdy w tamtym roku udało mi się zwalczyć moje problemy to pierwszy raz poczułem z tego satysfakcję i cieszyłem się, że sam to wszystko przepracowałem.
No to jeszcze takie pytanie na koniec. Czy masz takie poczucie, będąc w miejscu, w którym jesteś, że osiągnąłeś już coś dużego?
Szczerze mówiąc ja chyba jeszcze nie poczułem, że jestem w miejscu, w którym chciałbym być. Jak widzę moich rówieśników, którzy są w tej branży, to widzę ile tak naprawdę mam jeszcze przed sobą. Nie traktuje tego jak wyścigu i nikomu też źle nie życzę. Myślę, że wręcz wspieram wszystkich młodych artystów dookoła, bo wszyscy działamy na jedną kartę. Jest jednak ta zdrowa nutka rywalizacji, która pcha mnie do przodu. Sukcesy innych motywują mnie do dalszej pracy. Robię swoje i nie chcę też marnować czasu na bycie zawistnym. Ta prawda, ludzie byli dla mnie niemili za dzieciaka, ale dlatego teraz ja nie chcę być taki jak oni dla innych osób. Jeśli jednak zdarzy się osoba, która będzie mi robić pod górkę, to mam w sobie już tyle hartu ducha, że na pewno się nie ugnę.
IG: @kajetan.wolas