Version 2.5.0. Everything for U.

HomeArtyściIna West - Staram się otwierać na drugiego człowieka

Ina West – Staram się otwierać na drugiego człowieka

Już od jakiegoś czasu na polskim rynku muzycznym zaczyna brakować artystów, którzy graliby bezkompromisową elektronikę na swoich koncertach. Z tej wielkiej puli artystów muzyki elektronicznej, którzy zalali rynek dekadę temu, aktywnych zostało już bardzo niewielu, a są to m.in. Rysy, Baasch czy Ina West. I to właśnie Ina opowiedziała mi ostatnio o swoich doświadczeniach, trybie pracy czy otwieraniu się na innych ludzi. Zapraszam do lektury.

Będąc na Twoim koncercie na Instytut Festival przypomniało mi się, że istnieją jeszcze polscy artyści grający muzykę elektroniczną. Dużo się ich wyłamało na przestrzeni ostatnich lat. 

Tak, to prawda. Trudno jest po prostu występować z elektronicznym materiałem, który wykonuje się na żywo z zespołem, traktując ten występ jako organiczny koncert. Jest to wymagające nie tylko ze strony artysty, który musi przearanżować elektroniczny materiał i przeprowadzić serię prób, lecz także kosztowne ze strony organizatora. Dla mnie koncert to opowieść, w którą uwielbiam angażować moich muzycznych przyjaciół. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat występuję także w formule solo, ale nawet wtedy przygotowuję występ, w który mogę zaangażować się w pełni, używając mojego głosu, syntezatorów czy gitary basowej. Zadałam sobie ostatnio pytanie, co chciałabym robić zawodowo w perspektywie najbliższych 10-15 lat. Doszłam do wniosku, że chyba na pierwszym miejscu byłoby właśnie regularne granie i ćwiczenie, a prywatnie posiadanie rodziny. Przez większość mojego życia codziennie trenowałam grę na pianinie i jest to coś, co jest mi bardzo bliskie, duchowe i wyciszające. Produkcja muzyczna przyszła do mnie później i była zainspirowana poszerzeniem moich możliwości wyrazu jako muzyka. Mam wrażenie, że u większości producentów muzyki elektronicznej to właśnie produkcja była pierwsza, a z czasem pojawia się zainteresowanie grą na instrumencie.

Przed naszą rozmową wczytałem się w Twoją edukację i muszę przyznać, że muzyka królowała u Ciebie od najmłodszych lat. Cieszy fakt, że poszłaś bardziej w muzykę rozrywkową. 

Z wykształcenia jestem muzykiem klasycznym, a zainteresowanie muzyką rozrywkową jest efektem poszukiwania pewnej swobody w komponowaniu i wykonywaniu. Z moich doświadczeń wynika, że edukacja muzyczna w Polsce wymaga dużych przeobrażeń. Aktualny model jest mocno ograniczający, opresyjny i wykluczający. Jako młoda osoba niejednokrotnie doświadczyłam przemocy w tej sferze. Komentarze typu “masz za małe palce, z tego nic nie będzie”  były na porządku dziennym. Miałam też krótki epizod z nauczycielką, która stosowała bardzo opresyjne metody, próbując przytrzaskiwać palce klapą fortepianu. Nigdy na szczęście nie złamała mi żadnego palca i finalnie to ona wypisała mnie z tych lekcji. Przychodziłam na jej zajęcia z płaczem i wychodziłam również z płaczem. Uważała, że jestem niewystarczająco silna psychicznie, żeby zostać muzykiem.

Cieszę się, że w miarę dobrze skończyła się ta historia. Natomiast jak rozmawiam z ludźmi po szkole muzycznej, to często słyszę, że ona ich bardziej zniechęciła do muzyki niż rozwinęła ich zajawkę.

Tak, choć ja akurat później już miałam ogromne szczęście do kolejnych nauczycieli. Na przykład do Tatiany, która przyjechała do Polski bez znajomości języka. Musiałyśmy komunikować się pozawerbalnie, co było bardzo wymagającym, ale też intymnym doświadczeniem. Jej zaangażowanie odczuwałam najbardziej poprzez wspólne muzykowanie – dwa fortepiany obok siebie. Ona i mała ja, która otwierała się na czucie. Szkoła muzyczna niestety wciąż jest nastawiona na kształcenie solistów, a przecież jest też wiele innych dróg i możliwości. Tatiana dostrzegła również moją fascynację tańcem i ruchem, więc na późniejszym etapie pokierowała mnie do klasy rytmiki. To było dla mnie wspaniale i ożywiające doświadczenie, obudziłam tam moje ciało i dostałam bezpieczną przestrzeń, w której mogłam malować muzykę ruchem. Oprócz tego, Tatiana poszerzała moją świadomość poprzez inspirowanie mnie muzyką filmową czy jazzową. Na egzaminach końcowych z fortepianu zawsze grałam jeden utwór, który był daleki od kanonu klasycznego i zasady odtwórczej poprawności.

Jaki to był etap Twojej edukacji muzycznej? 

To była Szkoła Muzyczna im. Fryderyka Chopina w Olsztynie. Miałam wtedy niecałe 11 lat. 

A jeszcze przed tą klasą fortepianu była u Ciebie jakaś zajawka na muzykę? Jak zaczęła się Twoja przygoda?

U mojego dziadka stało rozstrojone pianino, na którym nikt nie grał, a mnie jakoś zawsze do niego ciągnęło. Mój tata gra na perkusji, a cała rodzina z jego strony jest bardzo muzykalna. W latach 80. stworzyli rodzinny zespół weselny, a przychód z grania imprez stanowił dużą część domowego budżetu. To, co pamiętam bardzo wyraźnie to mój dziadek grający na mandolinie repertuar piosenek wojennych.

A rodzice czy dziadkowie próbowali w Tobie zaszczepić taką miłość do muzyki? 

To się stało samoistnie. Nasiąkałam tą muzyczną przestrzenią. Pójście do szkoły muzycznej zainicjowałam ja, a na egzamin wstępny poszedł ze mną mój dziadek. Miałam wtedy 7 lat. Pamiętam, że zakwalifikowali mnie wtedy do klasy skrzypiec, co mnie bardzo rozzłościło i protestowałam dopóki nie wpisali mnie na listę fortepianu,

Potem była ta Szkoła Muzyczna w Olsztynie lecz następnie jeszcze były studia, które też poniekąd kręciły się wokół muzyki.

Tak, na początku ukończyłam pięcioletnie studia filologii polskiej, a po urlopie dziekańskim skończyłam studia muzykologiczne. 

Finalnie jednak nie skończyłaś jako muzyk sesyjny, a poszłaś w tworzenie i granie elektroniki. Dość niestandardowa ścieżka.

Jednak bardzo dobrze czuję się też w roli muzyka sesyjnego i często w niej byłam – u Julii Marcell czy w zespole Tego Typa Mesa. Nie zawsze lubię grać pierwsze skrzypce. Elektronika zainteresowała mnie, gdy po raz pierwszy usłyszałam album “Kid A” zespołu Radiohead. Pamiętam, że koniecznie chciałam dowiedzieć się jak można stworzyć takie dźwięki. Niedługo w ogóle będą też moje nowe rzeczy w tym gatunku. Nie chce jeszcze wszystkiego zdradzać, ale na pewno jestem też na zaawansowanym etapie powrotu do moich korzeni i muzyki organicznej.  

A jak bardzo przy tworzeniu pomaga Ci teoria muzyki? Łapiesz się czasami na utartych schematach, czy kompletnie się od tego odcinasz?

Kiedy dochodzisz już do takiego poziomu technicznego gry na instrumencie, że pewne rzeczy przychodzą Ci z lekkością to z pewnością masz już utarte szlaki. Wtedy często ten instrument przestaje być dla Ciebie atrakcyjny i inne rzeczy zaczynają Cię przyciągać. Dla mnie to była produkcja muzyczna, muzyka elektroniczna i gitara basowa. Odpoczynek od utartych schematów. 

Finalnie chodząc na Twoje koncerty czuć tę zabawę muzyką, co chyba też wprawia w ruch każdego, kto tylko znajdzie się pod sceną. 

Cieszę się, bo taki właśnie był mój cel. Miałam bardzo silną potrzebę spróbowania siebie w muzyce tanecznej, czerpania radości z bitu i ruchu na scenie. Chciałam, aby słuchacze mogli bawić się przy mojej muzyce.

Tuż po Twoim występie na Instytut Festival zaczął padać deszcz. Tobie się poszczęściło, ale inny muzyce musieli się z nim mierzyć. Jak reagujesz na takie przeciwności losu?

Różnie, to zależy od sytuacji. Kiedyś zareagowałabym inaczej i na pewno byłoby w tym sporo nerwowości. Teraz jestem już o wiele bardziej elastyczna. Doświadczyłam już tak wielu różnych okoliczności, że chyba nic mnie nie zaskoczy. Tydzień po Instytucie graliśmy na Węgrzech i podczas naszego koncertu rozpętała się burza. Zaczął wiać okrutny wiatr, padać intensywny deszcz, już nawet nie wspominając o tym, że prawie spadła na nas scena. Ludzie szybko pobiegli do namiotów, by ratować swój dobytek. Nagle pod scenę nie było nikogo, a później jeszcze trzeba było się ewakuować. Są to smutne momenty, bo trzeba włożyć dużą ilość energii i zaangażowania, aby taki koncert mógł się wydarzyć. Na pewne rzeczy nie mamy jednak wpływu. Później dochodzenie do równowagi emocjonalnej trwa z pewnością kilka dni. 

Dodatkowo człowiek często sam się nakręca…

Tak bywa. To wiele godzin przygotowań, logistycznych rozkmin, prób, a teraz również mały człowiek, któremu trzeba zapewnić dobrą opiekę. Czasami ciężko to wszystko spiąć. Mój partner również gra koncerty i bywają sytuacje, w których oboje gramy tego samego dnia. Kiedy dochodzi do sytuacji, w której z przyczyn niezależnych od nas koncert nie wypala, bywa to bardzo demotywujące.

Czasami można być nawet najlepiej przygotowanym, a zdarzają się potem takie nieprzewidziane sytuacje jak skrócony soundcheck czy np. coś się odłączy w trakcie grania.

To prawda. Mi natomiast niedawno zdarzyła się taka, teraz już, zabawna sytuacja. Jechałam pociągiem z Berlina do Warszawy na próbę z Arturem – perkusistą, z którym grałam na Instytucie. Zepsuł się pociąg, a po długim czasie podstawiono tylko jeden wagon zastępczy. Można sobie wyobrazić jak wyglądała reszta podróży. Plus ja z dodatkowym bagażem i instrumentami, które umieściłam na szafkach przy wejściu do wagonu. Tuż przed stacją końcową chciałam odebrać bagaż i okazało się, że go tam nie ma. Zaczęłam okrutnie panikować, a wszyscy pasażerowie zaangażowali się w poszukiwania. To było dla mnie tak stresujące wydarzenie, ze mnie po prostu zmroziło. Po kilku minutach ktoś krzyknął, żebym sprawdziła po drugiej stronie. Poszłam tam i okazało się, że po prostu pomyliłam stronę wagonu…

Piękna historia! 

Tak. Dostałam nawet owacje na stojąco od całego wagonu.

Zmieniając trochę temat, to z jakiegoś wywiadu wyłapałem Twoje stwierdzenie, że coraz bardziej otwierasz się na innych. Udaje Ci się to wcielać w życie? 

Na pewno staram się otwierać na drugiego człowieka w różnych pokrewnych sferach, takich jak nagrywanie instrumentów, miks, mastering, realizacja wideoklipów czy wizualek. Kompozycyjnie natomiast to zawsze będzie moja intymna podróż, przemyślenia, doświadczenia, czucie, poszukiwanie środków wyrazu, stylu i nowego języka. To bardzo indywidualna sprawa, a wyjątkowość tego procesu wymaga bycia w nim w samotności. Jeśli zapraszam do tej przestrzeni drugiego człowieka to dlatego, że np. dzielimy podobne emocje. Jestem ciekawa, co artyści z innych obszarów mają do opowiedzenia, czego mogę się od nich nauczyć. A im więcej wiem tym bardziej czuje, że nic nie wiem. Ciekawość wobec innych ludzi już nie raz przyniosła wspaniałe efekty. Muzycznie jednak coraz bardziej się przekonuję, że jestem już na tyle świadoma w kontekście produkcji muzycznej, nagrywania, tworzenia muzyki, miksu itd., że umiem wiele rzeczy zrobić sama. Ale to nie znaczy też, że chcę je robić sama. Kiedy znajduję się w impasie to dzwonię wtedy do przyjaciela i mówię, że potrzebuję świeżej pary uszu.

Masz wtedy takie poczucie, że musisz schować swoje ego do kieszeni?

Nie, to raczej nie jest z tym związane. Bardziej mam poczucie, że to wynika z obserwacji, ciekawości i chęci doświadczenia nowego – np. kiedy chce za wszelka cenę skończyć dany numer i mam w głowie pomysł jak to zrobić, ale nie potrafię tego sama wykonać. 

A nie uważasz, że wpuszczenie drugiej osoby do procesu tworzenia byłoby też swego rodzaju odświeżeniem?

Mogło by tak być, ale trzeba znaleźć odpowiednia osobę do takich działań. Prawda jest też taka, że aktualnie okoliczności nie były za bardzo sprzyjające ku temu, żeby robić muzykę z innym człowiekiem. Na początku 3 lata pandemii, a potem ciąża, która wymagała nadzoru i ograniczenia w poruszaniu się. Następnie pierwszy, bardzo wymagający rok bycia mamą i tryb wyrywania każdej wolnej chwili na komponowanie i kreację. Myślę, że gdybym nie potrafiła wielu rzeczy zrobić sama, to wróciłabym do robienia muzyki najszybciej za trzy lata. 

Czyli z jednej strony lubisz tworzyć sama, ale z drugiej aktualnie jesteś też trochę na to skazana. Finalnie wydaje mi się, że to musi być bardzo rozwijające.

Tak, ale jakie czasami bywa frustrujące… Jakiś czas temu zaczęłam pracować z Nelą, która gra na wiolonczeli i tak jak ja mieszka w Berlinie. Zawsze uwielbiałam wiolonczelę, ale nigdy na niej nie grałam, więc Nela jest dla mnie kopalnią wiedzy. Po nagraniach uwielbiam też pracować z efektami, defragmentować, przerabiać nie do poznania. Wydaje mi się, że aktualnie jest to dla mnie najbardziej kreatywna i inspirująca forma. 

Wyczytałem też, że przy aranżacji utworów na koncerty również zaczynasz angażować osoby z zewnątrz.  

Właśnie różnie z tym bywa. Mój partner jest perkusistą, a po wielu latach razem znamy się na tyle dobrze, że on wie, jaki kierunek może mi się podobać oraz zna język, którym się posługuje. Jakob ma dużo wolności w swojej interpretacji. Inną kwestią jest to, co obiektywnie działa, a co nie. Umiemy o tym dyskutować, przyglądać się z każdej strony.

Czyli tak naprawdę Twój partner improwizuje na setkę i dopiero potem to jakoś układacie?

Tak, to jedna z metod. Czasami jeszcze przed nagraniem bębnów pyta mnie, co byłoby według mnie najlepsze. Zaczynamy rozmawiać czego nam brakuje, czego nie warto dublować itp. Przez to, że znamy się na wylot to ta otwartość jest dużo większa. Natomiast te kompozycje bez perkusji czy wiolonczeli nadal mogą funkcjonować jako samodzielne utwory. Często je wykonuje w takich formach na koncertach. Partie perkusji czy wiolonczeli są pewnym rozwinięciem danego utworu i nadaniem mu trochę innej formy. Bardzo lubię ten element ludzki, organiczny w utworach. 

Jak już mówimy o elemencie ludzkim to od razu w głowie pojawiają mi się właśnie koncerty. Jak Ty wspominasz swoje granie z Mesem? 

Moim zadaniem na tych koncertach było zastąpić partie, które z przesterami na gitarze grał Mateusz Holak. Później wiele rzeczy ewoluowało, ale to był jeden z pierwszych razy, kiedy grałam na koncertach klawisze przepuszczane przez różne efekty.

To nie brzmi jak najłatwiejsze zadanie.

Tak, ale tutaj pojawia się to, o czym mówiłam wcześniej. Lubię być też muzykiem sesyjnym, dlatego bardzo cieszyłam się, gdy Mes i cały jego zespół obdarzyli mnie swoim zaufaniem. Do tej pory w swojej muzyce wykorzystuję elementy, których nauczyłam się grając koncerty z Mesem. Bycie w ekipie było wspaniałym, lekkim, pełnym zabawy i uroku doświadczeniem.

No to na koniec jeszcze pytanie, które zadaję każdemu. Jakie masz największe marzenie na ten moment? 

Myślę, że one się właśnie spełniają. Chciałabym natomiast także skończyć mój obecny materiał. Jestem właśnie na takim etapie, gdzie wszystko zaczyna mi się spinać, a muzyczne puzzle zaczynają do siebie pasować. Chciałabym też zacząć grać z nowym materiałem.

Czy w takim razie Twojej nowej płyty możemy wyczekiwać jeszcze w tym roku? 

Raczej na pewno już w następnym. Natomiast na ten rok są jeszcze wydawnicze plany. Kto był na moim koncercie na Instytut Festival temu ten materiał nie będzie obcy, bo to właśnie tam wykonałam premierowo materiał z tej EP-ki. 

IG: @inainawest

FB: inawestina

Popular this week

Plan B

Na niepowtarzalny klimat składa się wiele czynników, które można by wymieniać praktycznie bez końca. Jednak niewiele klubów potrafi wypełnić...

INQbator – Klub, Miejsce, Historia

INQbator to klub stworzony dla osób poszukujących alternatywnych brzmień i kochających się w undergroundowych klimatach. Działający już ponad dekadę lokal...

Forum Przestrzenie

Forum Przestrzenie to miejsce, w którym oryginalne smaki znakomitej kuchni i lokalnych piw łączą się ze wspaniałym widokiem na...

OFF. Kijów Klub

Znajdujące się koło Błoń Kino Kijów jest jednym z ważniejszych centrów rozrywki w Krakowie. W Kijowie, oprócz filmów, zobaczyć...

Alchemia

Klub Alchemia jest miejscem, które swoją niepowtarzalną atmosferą od lat przyciąga błądzące po krakowskim Kazimierzu dusze. Mroczne, rozświetlone przez postawione...

Harris Piano Jazz Bar

Harris Piano Jazz Bar to raj dla każdego miłośnika dobrego jazzowego grania. Jest to jedno z tych nielicznych miejsc, gdzie...

Hala Ocynowni Arcellor Mittal

Kraków. Magiczne miasto tętniące kulturą, którego mury same opowiadają historie o zamierzchłych czasach. Komu jednak mogłaby kiedyś przemknąć przez głowę...

Milena Głowacka – Myślę, że muzyka techno najlepsze czasy ma jeszcze przed sobą

Jak w obliczu nowoczesnych technologii miewa się kultura winyla? Okazuje się, że całkiem dobrze - a w świecie muzyki...

BeMelo – Finezja nie bierze się ze sztywnych reguł

Ma wiele hitów na koncie, nie ogranicza się do jednego stylu, a przy robieniu dużej kariery w branży muzycznej...

Helena Hauff – Living With Ladybirds

Mroczne i surowe electro w niesamowitej aranżacji od Heleny Hauff. Najnowsza płyta prezentuje cztery analogowo brzmiące utwory, które wykręcają...

Unsound Noise

29.09 - 06.10.2024, Kraków

Latest from this category

Continue to the category
Most popular of all time