Od dwóch miesięcy mieszkam w Hiszpanii. Kilka osób żartobliwie przezywa mnie tutaj „amargado”, co najlepiej tłumaczyć na język angielski jako „hater”. To oczywiście oszczerstwa i pomówienia, a to że przedstawię Wam „10 coverów, przez które Wasz muzyczny świat legnie w gruzach” o niczym nie świadczy.
Młodzi muzycy od zawsze uczyli się grać, powtarzając utwory skomponowane przez kogoś innego. To jest forma nauki, treningu. Covery bardzo często wychodzą poza salkę treningową i trafiają na oficjalne wydawnictwa. Trafiają tam z pięciu powodów:
1. Cover jest całkiem inny od oryginału. Szokuje, poszerza muzyczne horyzonty, pozostawia słuchacza w osłupieniu;
2. Cover jest zagrany lepiej niż oryginał;
3. Artysta coverujący uważa, że jego wersja jest lepsza od oryginału;
4. Chęć łatwego zarobku. Bezmyślne kopiowanie hitu sprzed lat;
5. Cover jako trybut, hołd na cześć innego artysty
(powyższe punkty mogą występować w niezliczonych kombinacjach).
Nikogo to jednak nie dziwi, bo coverowanie w odróżnieniu do samplowania z jakiegoś powodu jest legalne.
Destrukcję zacznę od „króla”. Chuck D zarapował kiedyś „Elvis was a hero to most, but he never meant sh*t to me. Straight up racist that s*cker was simple and plain (…)”. Nie zgadzam się z Chuckiem w stu procentach, jednak trzeba przyznać, że Elvis był hipokrytą. Z jednej strony mówił, że „jedyna rzecz jaką mogą dla mnie robić czarni, to czyścić moje buty i kupować moje płyty”, z drugiej strony na potęgę kopiował piosenki od muzyków o ciemniejszym odcieniu skóry. Wiem o ponad stu piętnastu coverach „króla” (łącznie z najbardziej znanym „Blues Suade Shoes”), a pewnie było ich więcej.
Legendy muzyki, nagrywające w podobnym okresie też robiły covery, ale z większą ilością szacunku dla oryginalnych twórców. W latach 60 kiedy blues i rock-and-roll stały się popularne również wśród białej młodzieży, cover bluesowego klasyka gwarantował sukces. The Rolling Stones nazwę grupy i pierwszy hit na debiutanckiej płycie pożyczyli od Moody Watersa, którym fascynowali się od dziecka. The Beatles szukając muzycznych inspiracji też patrzyli na zachód.
Inaczej przedstawia się kwestia jazzowych standardów (a.k.a. Amerykańskiej muzyki klasycznej) i jamajskich riddimów. W tych dwóch przypadkach powtarzanie motywów i granie piosenek innych wykonawców jest powszechne i normalne. Muzycy tych gatunków z reguły nie czuli się urażeni, że ich muzyka trafiała na krążki innych wykonawców.
i
Było trochę muzyki naszych dziadków i rodziców, to teraz czas na muzykę pokolenia lat 80 i 90. Na początek, rok 1992 i dwa olbrzymie hity, covery numerów 1# z lat 70.
i (Uwaga, tego się nie spodziewaliście!)
trochę bliżej do przełomu wieków.
i
oraz najmłodszy z całej dziesiątki alternatywny cover alternatywnej wokalistki (kombo!)
Na koniec dam przykład jak coverując można zapomnieć o oryginalnym wykonawcy. Każdy kojarzy piosenkę „Feeling good”. Ten utwór był coverowany tak dużo razy na przestrzeni ostatniego półwiecza, że nie da się go nie znać. Według mnie w XXI wieku najlepiej poradzili sobie z wykonaniem tej piosenki panowie z Muse (2001). W takiej też wersji zna ją młode pokolenie. Ci którzy grzebią w starociach powiedzą „Muse, gdzież tam! Przecież to jest numer Niny Simone!”, ale teraz ich też zaskoczę.
„Feeling good” napisali w 1964 r. Leslie Bricusse i Anthony Newley, a wykonał Gilbert Price podczas spektaklu „The Roar Of The Greasepaint – The Smell Of The Crowd”. Chwilę później John Coltrane nagrał instrumentalną wersję tej piosenki nadając jej takie brzmienie jakie aktualnie znamy. Nina Simone była trzecia, melodię swojej interpretacji oparła na coverze Coltrane’a i tym samym stworzyła niedoścignione arcydzieło, które rzuciło cień na oryginalnych twórców.
Zgodne z literą prawa coverować można tylko po otrzymaniu pisemnej zgody od kompozytora muzyki i autora tekstu danego utworu na artystyczne wykonanie jego dzieła. Wszystko po to, żeby oddać co należne oryginalnym twórcom. Jednak, żeby się dowiedzieć komu oddawać cześć, trzeba się trochę naszukać, a efekty tych poszukiwań mogą się okazać bardziej zaskakujące niż Hiszpańska Inkwizycja.