Od przedszkola do Opola, a od Machnowa Nowego do SBM Starteru. V era SBM-u stała się faktem i to właśnie z tego powodu do ekipy dołączyli nowi zawodnicy. Znalazł się w niej także mój dzisiejszy gość, który jest multiinstrumentalistą, producentem i wokalistą. Zapraszam do wywiadu z Bryanem, który opowiedział trochę o swojej historii z Nobocoto Studio, trendach czy rodzinnych powiązaniach.
Jak to w ogóle było, że dostałeś się do akcji SBM Starter?
Myślę, że tak na dobrą sprawę to mój udział w Nobocoto Talents zapoczątkował pojawienie się w Starterze. Dodatkowo, dużym plusem było to, że od roku jestem realizatorem w Nobocoto Studio. Historia pokazuje, że realizatorzy Nobocoto, którzy robią też swoją muzykę, prędzej czy później zostają zaproszeni na Starter. Tak było m.in. z Kinnym Zimmerem czy Januszem Walczukiem. U mnie wyglądało to po prostu tak, że dostałem telefon, że chcą mnie w SBM Starter i żebym w najbliższym czasie skupił się na numerach, które chciałbym tam wypuścić. Na szczęście miałem tutaj pełna swobodę artystyczną. Natomiast moja historia z Nobocoto zaczyna się, kiedy Lazy The Loser, będący tam ówcześnie realizatorem, zaprosił mnie na swoją solowa płytę. Napisał do mnie na mój fanpage na Facebooku, a ja choć nigdy tam nie zaglądam to akurat w ten dzień wszedłem zobaczyć, czy jest coś tam ciekawego. Lazy napisał mi, że słyszał moje numery i chciałby ze mną coś nagrać. Zacząłem też wtedy wchodzić na jego Discorda, graliśmy razem w LOL-a, aż któregoś dnia Lazy zarzucił mi propozycję bycia realizatorem w Nobocoto. Nie miałem wtedy nawet skończonych 18 lat, więc powiedziałem mu, że muszę najpierw skończyć szkołę i dopiero będę mógł o tym pomyśleć. Finalnie po napisaniu matury przyjechałem do Warszawy i zostałem realizatorem w Nobocoto.
Czyli rozumiem, że wiązało się to u Ciebie także z przeprowadzką?
Dokładnie tak. Pochodzę z Machnowa Nowego, czyli małej miejscowości znajdującej się w województwie Lubelskim. Kochane miejsce, ale do najbliższej stacji kolejowej, która znajduje się w Zamościu, mam w sumie około 60 km. Dodatkowo stamtąd pociągi jeżdżą bardzo rzadko, więc najlepiej jest jechać prawie 100 km do Jarosławia, z którego jest zdecydowanie więcej połączeń. Plus był natomiast taki, że każdego dnia co 1-2h kursowały z mojej miejscowości busy. Jest ona poniekąd dość rozbudowana, bo pomimo bycia wioską znajdują się w niej 2 sklepy, szkoła podstawowa czy orlik, który jest powiedzmy miejscem integracji młodzieży i sam spędziłem na nim dużo czasu. Szkołę podstawową ukończyłem właśnie w Machnowie, a gimnazjum i technikum w miejscowościach oddalonych odpowiednio o 12 i 30 km. Do 18 roku życia poruszałem się busami, a po 18-stce zrobiłem prawo jazdy i już wszędzie poruszałem się autem.
Można więc powiedzieć, że dużą część swojego życia spędziłeś w podróży?
Właśnie nie. Dopiero w wieku 16/17 lat zająłem się muzyką bardziej na poważnie. Zacząłem grać supporty itp. Jednak takie wyjazdy do większych miast typu Rzeszów, Lublin, Wrocław czy Poznań odbywały się raz na miesiąc. Od wtedy można powiedzieć, że zacząłem spędzać coraz większą część mojego życia w podróży, ale wcześniej zdecydowanie nie.
Jednak muzyką interesujesz się o wiele dłużej. Sam fakt, że potrafisz grać na kilku instrumentach.
To prawda. Na pianinie gram odkąd pamiętam i przypominam sobie nawet dzień, w którym pierwszy raz na nim zagrałem. Miałem wtedy 6 lat i chodziłem do zerówki. Był późny wieczór w środku tygodnia, gdy mój tata przyniósł z piwnicy stary niedziałający keyboard. Naprawiał go w kuchni przy stole, aż w końcu mu się udało i nauczył mnie grać na nim pierwsze dźwięki. Byłem wtedy tym totalnie zajarany, że ja w ogóle robię coś takiego, a ten instrument wydaje dźwięk. Doskonale pamiętam obraz bajki “O rety! Psoty Dudusia Wesołka”, która leciała w drugim pokoju. Nie wiedziałem, czy wolę oglądać bajkę czy grać na tym keyboardzie, ale w końcu stwierdziłem, że jednak idę do taty do kuchni.
A było tak, że rodzice nakłaniali Cię do muzycznych zaintresowań?
Raczej nie. Przyszło to u mnie mega naturalnie. Jednak w mojej rodzinie co druga osoba potrafi grać na jakimś instrumencie, więc jak już się zetknąłem z muzyką to od razu ją pokochałem. Mój tata gra na akordeonie, mama potrafi śpiewać, a bracia kiedyś mieli zespół, z którym grali po weselach. Mam szóstkę rodzeństwa, i jak moje siostry aktualnie już z muzyką za dużo wspólnego nie mają, tak moi bracia ciągle się gdzieś z nią przecinają. Po weselach grali jakoś z 20 lat temu, gdzie nie było wtedy jeszcze takiej technologii, że mogłeś sobie puścić bit z laptopa i tylko dogrywać niektóre instrumenty. Oni wszystko grali na żywo i w sumie to aktualnie brakuje mi właśnie tak granych koncertów. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie dane mi to zmienić. Na razie natomiast skupiam się bardziej na budowaniu fanbase’u, a ewentualne koncerty będę jeszcze przez jakiś czas grał z DJ-em. W przyszłości jednak chciałbym to bardziej rozwinąć. Grać z prawdziwym zespołem na żywo i jedynie dokładać te ścieżki z abletona, których nie da się zagrać na żywych instrumentach.
Z hip-hopowymi rzeczami na pewno byłoby trudniej, ale skoro ostatnio wspomniałeś, że bliżej Ci do popu niż do rapu to na pewno łatwiej byłoby takie utwory zaaranżować na żywe instrumenty.
Coś w tym jest. W numerze “Łapacz snów” nawijam nawet: “Bliżej mi do Sheerana niż Tupaca i Diha, ale po co się zamykać, skoro to ciągle muzyka?” i jest to totalnie definicja mnie. Naprawdę jest mi bliżej do twórczości takich osób jak Justin Bieber, Ed Sheeran czy Charlie Puth, ale jeśli usłyszę bit hip-hopowy, którym się mega zajaram, to nie mam problemu coś pod niego nagrać. Sam się kiedyś mega jaralem takimi płytami jak “Kilka numerów o czymś” Małpy czy „Muzyką Klasyczną” Pezeta. Jak dziś ich słucham to nadal mam takie same ciarki, co przy pierwszym odsłuchu.
To by się zgadzało, bo pod koniec 2021 roku wydałeś emocjonalne, hip-hopowe „Vidmø”.
No i to jest mega zabawne, bo ja od 2014/15 roku jestem wielkim fanem Eda Sheerana, a jednak w mojej twórczości są przejawy rapu. Nie wiem z czego to za bardzo wynika, ale wydaje mi się, że hip-hop jest we mnie mocno zakorzeniony i pozwala na wplatanie w niego więcej liryki. Nigdy natomiast nie zmuszałem się do niczego w muzyce. Wszystko co wydałem jest po prostu moją drogą. Mega nie propsuje natomiast celowego wstrzelenia się w trendy. Jeśli np. robisz całe życie klubówki, ale nagle przerzucasz się na drill, bo zaczyna się stawać popularny, to jest to dla mnie mega nieprofesjonalne. Chodzi mi tu przede wszystkim o podziemnych graczy, których znam i widzę, że jedyne co robią to próbują wstrzelić się w jakiś movement. Może to z drugiej strony dobrze, bo szukają swojego stylu. Mam jednak dobrą intuicję, jeśli chodzi o muzykę oraz ludzi i widzę, że niektórzy robią ją bardziej pod publikę niż pod siebie.
Z drugiej strony warto jednak wziąć pod uwagę, że ludzie są teraz strasznie przebodźcowani przez takie aplikacje jak np. TikTok. Czasami pewnie nawet podświadomie kopiują jakieś zabiegi, które wcześniej usłyszeli.
To też prawda. Ciężko sobie w ogóle aktualnie z tym poradzić, bo koniec końców wszyscy w jakimś stopniu choć trochę gonią trendy. Ja tak samo jak jakiś nastoletni Jan Kowalski marzę, żeby moja muzyka była kiedyś na topie. Podświadomie i tak się w te trendy w jakiś sposób wstrzelamy.
Ty jednak robiąc numery na płytę “Vidmø” chyba nie do końca myślałeś o wbijaniu się w trendy. Płyta była w większości wypełniona wyważonymi, emocjonalnymi utworami, które bardziej o czymś opowiadały, niż miały wrzucić Cię w wir kosmicznych wyświetleń.
Tak się stało, bo czuję już od jakiegoś czasu, że trap powoli przejada się w Polsce. Ludzie potrzebują trochę powiewu świeżości i choć sam do końca nie wiedziałem jak to zrobić, to po prostu tworzyłem to, co mi w duszy gra. Są na tej płycie numery mocno oldschoolowe, emocjonalne czy śpiewane. Jedynie z całości wyłamuje się “Samuraj”, który powstał w ogóle jako pierwszy na płytę. Pewnego dnia po prostu wbił do mnie ziomek i zaczęliśmy sobie freestylować. Nagraliśmy jeden numer, a gdy chcieliśmy nagrać drugi to znalazłem bit do “Samuraja”. Zacząłem sobie nawijać to, co mi przyszło akurat do głowy, i nagle mój ziomek mówi, że to jest mega mocne i koniecznie muszę to wydać na swojej solowej płycie. Wtedy stwierdziłem, że to jest faktycznie dobry czas, żeby się za to zabrać.
Wcześniej natomiast wydałeś parę numerów, które zrobiły po kilkanaście milionów wyświetleń na YouTube. Można powiedzieć, że był to romantyczny rap, do którego chyba też puściłeś oczko w niedawnym “Nie polubiłem się z twoimi rodzicami”.
Może tak, choć nie miałem takiego zamiaru szczerze mówiąc. Najchętniej to chciałbym już odciąć się od tamtego lovesongowego stylu. Teraz mam zajawkę na robienie czegoś bardziej o mnie, bo mam dużo historii do opowiedzenia. Z “Nie polubiłem się z twoimi rodzicami” było tak, że po prostu czułem ten numer i bardzo chciałem go wydać. Pojechałem pewnego razu do Jonatana z Miyo i powiedziałem mu, że chciałbym zrobić balladę na gitarze. Zagrałem pierwsze akordy i mega się podjarałem. Zaczęliśmy produkować ten numer, ja w międzyczasie wymyśliłem topline oraz napisałem tekst. Po premierze ten numer stał się nawet chwilowym viralem na TikToku, gdzie filmik z nim zrobił prawie milion wyświetleń.
Fajne jest to, że czuć od Ciebie taką prawdziwość. Raz robisz taki numer, jak właśnie “Nie polubiłem się z twoimi rodzicami”, innym razem słyszymy Cię w bardziej popowo-klubowym “Travisie”. A tylko przypomnę, że na swojej debiutanckiej płycie miałeś takich gości jak Oliver Olson czy Zeamsone.
To jest akurat zabawna historia, bo Oliver Olson to po prostu mój kuzyn. Zeamsone natomiast to mój dobry przyjaciel, którego poznałem parę lat temu grając przed nim supporty. Na hotelu wspólnie freestylowaliśmy, co pozwoliło nam złapać fajny kontakt. Mam jeszcze wiele takich historii, ale na razie nie chciałbym ich wszystkich wyciągnąć jednocześnie. Z jednej strony jestem mega ekstrawertyczną osobą, która w nowym środowisku potrzebuje chwili, żeby się zaaklimatyzować, ale potem staje się totalnie memicznym typem, który co chwile rzuca jakimś żartem. Z drugiej strony robię romantyczno-popowe piosenki, a z trzeciej strony Oliver Olson to mój kuzyn, który swego czasu wydawał swoją muzykę w BORze. To takie potwierdzenie tylko tego, o czym mówiłem wcześniej. W mojej rodzinie co druga osoba ma styczność z muzyką, a jedną z nich jest właśnie Oliver.
Zmieniając trochę temat, jak podchodzisz do wyświetleń, które robisz? Liczą się dla Ciebie, czy jednak starasz się na nie nie zwracać uwagi?
Mimo wszystko, chyba jednak trochę na nie patrzę. Daje mi to energetycznego kopa, żeby robić następne numery. Jak widzę, że mój numer, którym tak się jarałem zrobił tylko 10k wyświetleń, to przez pierwsze dni jest mi go trochę szkoda. Później natomiast przeradza się to w motywacje, bo zawsze staram się przekuwać negatywy w pozytywy. Zaczynam rozkminiać co poszło nie tak i wysnuwać jakieś wnioski. Dzięki temu jestem w stanie progresować z dnia na dzień. Myślę, że taka nauka na błędach jest bardzo ważna w rozwoju. To się chyba w ogóle nazywa empiryzm, czyli opieranie się na doświadczeniach, eksperymentach i obserwacjach. Ważne jest też, żeby nie robić rzeczy pochopnie. Pod wpływem chwili i jakiegoś pozytywnego impulsu inaczej czujemy pewne rzeczy, które po jakimś czasie mogą nam zupełnie nie pasować.
A Twój wewnętrzny krytyk to ten, który Cię dojeżdza, czy raczej pozwala Ci na więcej?
Zdecydowanie częściej pojawia się ten, który mówi mi, że jestem najlepszy. Nie mam tak, że zostawiam numery w szufladzie. Każdy pojedynczy, od razu po zrobieniu, rozsyłam znajomym i jaram się, że wyszła mi taka super rzecz.
A tak już na koniec. Jakie jest Twoje aktualnie największe marzenie?
Jedno z nich w sumie już spełniłem, czyli bycie w miejscu, w którym jestem. To, że mam pracę jako realizator oraz muzyk i mogę się w tym spełniać. Takie moje aktualne przyziemne marzenie oscyluje wokół spokoju. Żebym mógł się dalej spełniać, był zdrowy i po prostu nie miał obaw. Dążę do takiego trochę beztroskiego życia, żeby nie martwić sie o sprawy codzienne i móc po prostu robić swoje. Jestem natomiast taką osoba, która np. martwi się o zdrowie dopiero wtedy, kiedy coś mi się stanie. Staram się to zmieniać i nawet przeszedłem jakiś czas temu z trybu życia nocnego marka, na bycie rannym ptaszkiem. Już nie chodzę spać o 5 rano, żeby wstać o 15 i nie wiedzieć co się dzieje. Aktualnie staram sie zasypiać około północy i wstawać między 7:30, a 9:00 maksymalnie. Ta zmiana pozwoliła mi złapać większy luz na bani, bo wcześniej dużo przejmowałem sie tym, ze np. sypiam nieregularnie, co może mieć przykre konsekwencje w przyszłości.
A to mniej przyziemne marzenie?
Nie wiem, czy jest w ogóle do spełnienia, ale bardzo chciałbym mieć wspólny numer z Edem Sheeranem. Myślę, że byłby to wtedy największy hit w Polsce.
IG: @01bryan__
Fot. 1: @aga_novak
Fot. 2 (w busie) – @alexander.pieniazek