Niektórzy lubią podejmować ryzyko. I przy okazji mają w życiu szczęście. Wyobraźcie sobie nikomu nieznany zespół stoner rockowy z Paryża, który nagle ni stąd, ni zowąd wyjeżdża do Los Angeles nagrywać debiutancki album.
I zostaje tam, w kolebce stoner rocka, na stałe, a płytę produkuje ich muzyczny bohater i inspiracja. Kilka lat temu stało się to udziałem grupy Blaak Heat Shujaa, a wspomniany producent to Scott Reeder, basista późnego Kyuss, ale też Goatsnake, The Obsessed i Unidy. W tym roku, już pod skrzydłami Tee Pee Records, współpraca zaowocowała kolejną płytą, The Edge of an Era.
Album jest kontynuacją EP The Storm Generation sprzed pół roku. Materiał na oba wydawnictwa powstawał w tym samym czasie i słychać wyraźnie, że kapela wybrała to co najspójniejsze i zostawiła na płytę, a mniej pasującą resztę wykorzystała wcześniej. Kawałki na EP i na nowym albumie są na tym samym poziomie i w tym samym stylu – ale to The Edge of an Era jest równiejsza i bardziej zwarta od poprzedniczki. Słuchając The Edge of an Era trudno się dziwić, że zespół został w Kalifornii. Inspiracje z okolic pustyni Mojave czy wybrzeża Pacyfiku są aż nadto słyszalne. Dominuje leniwa psychodelia rodem z lat sześćdziesiątych, odpowiednio uwspółcześniona i zagrana na mocno przesterowanych gitarach.
Słychać w Blaak Heat Shujaa fascynację stonerowymi tripami Kyussa czy Yawning Man. Momentami (w Pelham Blue czy Land of Freaks, Home of the Brave) gitara nabiera intensywnego pogłosu, nawiązując do brzmienia surf rocka. Czuć też inspirację twórczością Ala Cisnerosa (też z Kalifornii, notabene), zwłaszcza tą późniejszą, z grupą Om. Z jednej strony za sprawą beznamiętnych, wycofanych ale i mistycznych, quasi-religijnych wokali, z drugiej – częstych orientalnych wycieczek (The Obscurantist Fiend; Land of Freaks, Home of the Brave).
Są też na płycie ciekawi goście. Intro, Closing Time, Last Exit, czyta poeta Ron Whitehead. Kiedy wypowiada finałowe słowa, „America is an illusion”, już wiemy, że za sekundę gruchnie potężny riff. I tak jest w istocie, mimo że w kontekście całej płyty jest to lekka zmyłka. W Pelham Blue pojawia się kolejna postać z kręgu stonerowych klasyków – śpiewa Mario Lalli, znany m.in. z Yawning Man i Fatso Jetson. Ten utwór spokojnie mógłby trafić na albumy tych zespołów.
Poza tym mamy prosty, trzyosobowy skład grający muzykę dalece bardziej skomplikowaną, niż można się spodziewać. Na całej płycie słychać progresywne zacięcie, albo gdy zespół zaczyna kombinować z rytmem, albo gdy szarpie tempo, przeskakując nagle ze spokojnych, relaksujących fragmentów do obsesyjnego pędu z wyrazistym riffem, czasem z mocnymi, plemiennymi bębnami. Takie przełamania znajdziemy np. w dwuczęściowej kompozycji The Beast (The Obscurantist Fiend i Shadows) czy w połowie Society of Barricades. Gra kontrastami może się kojarzyć z ich francuskimi pobratymcami ze stoner rockowego Glowsun.
Dobra, wciągająca płyta, na której niezliczone inspiracje zestawione są w oryginalny sposób i służą nowatorskiemu stylowi.
Blaak Heat Shujaa
The Edge of an Era
Tee Pee Records, 2013