
Kanada to dziwny kraj. A w zasadzie nawet nie kraj. Wszyscy tam za wszystko przepraszają i dziwnie mówią, ni to po angielsku, ni to po francusku, trochę po swojemu, a trochę nie wiadomo jak. W dodatku mają tam zespół, który przerabia kawałki Kanye Westa na jazz.
Bad Bad Not Good to trójka panów z Toronto: Matthew A. Tavares (klawisze), Chester Hansen (bas) i Alexander Sowinski (perkusja). I co to są za panowie! Ich pierwszy występ nie spotkał się z entuzjazmem, zarzucano nawet ich muzyce brak wartości (?!). Niezrażeni krytyką, wrzucili swoje nagrania na YouTube, gdzie znalazł ich Tyler, The Creator. I to on właśnie pomógł trójce studentów z Toronto zacząć karierę, zapraszając ich nawet do wspólnego jammowania w piwnicy.
Niedługo później wydali swój pierwszy album, BBNG. Później kolejny – BBNG2. Zgadnijcie jak ma nazywać się trzeci album? Tak, BBNG3. Po co zawracać sobie głowę tak nieistotnymi rzeczami, jak nazwa albumu.
Bad Bad Not Good grają jazz. Słowo honoru, to jest jazz. Ale nie ten jazz, który kojarzy się z imprezkami pod krawatem i lampkami wina ani z hipsterami z ego, które nie mieści się w Sali Kongresowej, ale zupełnie inny. Nagrywają covery Feist, Jamesa Blake’a, Kanye Westa albo A Tribe Called Quest, czyli repertuar, po który zdążą sięgnąć wszyscy, a na końcu dopiero muzycy jazzowi. Ich płyty są eksplozjami energii, jazzowego chaosu, w którym jest metoda, szaleństwa i muzycznej innowacji, elektronicznych smaczków i zaskakujących zakrętów, które pojawiają się znikąd. Zanim postawicie kreskę na jazzie, posłuchajcie Bad Nad Not Good – jeżeli ich interpretacja jazzu też Wam nie przypadnie do gustu, możecie uznać, że to rzeczywiście nie to.